ZOBACZ PEŁNE 37 STRON STENOGRAMÓW UJAWNIONYCH PRZEZ RMF FM
Pobierz pdf z 37 stronami stenogramów (2,2 MB)
Po południu zareagowała prokuratura. - Stenogram ten wraz z opinią biegłych stanowi integralną część kompleksowej opinii biegłych. Prokuratorzy dokonują teraz szczegółowej analizy tej opinii. Po zakończeniu pracy prokuratorzy podejmą decyzję o tym, czy wymaga ona uzupełnienia. Do czasu ich decyzji nie ma możliwości opublikowania zarówno całej opinii lub jej części, jak i stenogramów - mówił na konferencji prasowej Naczelnej Prokuratury Wojskowej major Marcin Maksjan. Jak dodał, materiał opublikowany przez media jest obarczony różnymi nieścisłościami.
Maksjan przekazał także, że będzie wniosek o śledztwo ws. wycieku do mediów fragmentów nowych stenogramów z kokpitu Tu-154 bez zgody śledczych - za co grozi do dwóch lat więzienia. Sama konferencja była krótka, a dziennikarze nie mogli zadawać pytań. "Rozumiemy stanowisko prokuratury; oni mają swoją pracę, my swoją" - odpowiedział na Twitterze dziennikarz RMF FM. Zapowiedział też, że o 14 stacja opublikuje pełny stenogram odsłuchanych rozmów z kokpitu - co też zrobiła:
Pełne stenogramy rozmów z kokpitu >>>
- Opublikowany materiał, choć zawiera w określonych obszarach stwierdzenia i cytaty wynikające ze stenogramu wykonanego przez biegłych, to jednak obarczony jest też szeregiem nieścisłości - zarówno w zakresie treści wypowiadanych fraz, identyfikacji mówców, oraz w pewnych przypadkach obarczony jest komentarzem niebędącym interpretacją przebiegu zdarzenia zaprezentowanego przez biegłych - mówił Maksjan.
Jako przykład prokurator podał, że "materiał ten zawiera przedstawienie dwóch wypowiedzi bezpośrednio po sobie, nadając im określony kontekst w sytuacji, gdy w stenogramie biegłych pomiędzy tymi wypowiedziami znajduje się dodatkowo kilka innych wypowiedzi".
Maksjan podkreślił też, że analizy toksykologiczne już wcześniej wykluczyły tezę, że członkowie załogi tupolewa i "inne osoby, których dotyczą dzisiejsze doniesienia", znajdowali się pod wpływem alkoholu.
Maksjan dodał, że nie można wyciągać wniosków o przebiegu katastrofy wyłącznie na podstawie stenogramów, bez korelacji z pełnym materiałem dowodowym zebranym w śledztwie. Według niego fundamentalna jest zasada niepublikowania takich stenogramów.
- Tym bardziej niedopuszczalne jest przedstawianie wyników prac biegłych w tym zakresie, który nie został jednoznacznie uznany za materiał jasny i kompletny - oświadczył Maksjan. Wojskowy zaznaczył, że przekazywanie niesprawdzonych informacji ze śledztwa może prowadzić do dezorientacji opinii publicznej i utrudnić jego prowadzenie.
Wcześniej, we wtorek rano, Radio RMF FM opublikowało fragmenty opinii biegłych, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie tupolewa. Ma ona zawierać o ok. 30 proc. więcej odczytanych słów, niż wcześniej odczytali eksperci z Krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Sehna, i o ok. 40 proc. więcej, niż jest w stenogramach Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji - tę informację podczas konferencji potwierdziła prokuratura.
Jaki obraz wyłania się z opublikowanych przez stację stenogramów? "W kabinie pilotów, do samego końca, przebywała osoba opisana przez biegłych jako DSP, czyli Dowódca Sił Powietrznych. DSP nie opuszcza kokpitu mimo wezwania stewardesy do zajęcia swoich miejsc, wydaje także polecenia członkom załogi" - czytamy.
RMF FM podaje także, że DSP po pierwszym komunikacie "TERRAIN AHEAD" miał oczekiwać od załogi "po-mysłów", a na wysokości 300 metrów zachęcał pilota, że "zmieści się śmiało". "W ciągu 20 minut przed katastrofą magnetofon zarejestrował aż siedem prób uspokajania i uciszania. Od zwykłego "Ćśś-ćśś", "cicho tam!", przez "Wychodzić mi stąd!", po "K..., przestańcie, proszę" na 2,5 minuty przed rozbiciem się samolotu" - dodają dziennikarze RMF FM.
Kilkanaście minut przed lądowaniem w kokpicie zjawia się też szef protokołu dyplomatycznego. "Panie dyrektorze, wyszła mgła, w tej chwili" - informuje go kapitan. "I przy tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno podejście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Tak że proszę już myśleć nad decyzją, co będziemy robili" - uprzedza. "Będziemy próbować do skutku" - odpowiada szef protokołu. "Yy, paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby do skutku" - mówi kapitan samolotu. "To tu mamy problem!" - stwierdza w odpowiedzi dyplomata.
W początkach marca do prokuratury wpłynęła kompleksowa opinia biegłych różnych specjalności ws. katastrofy smoleńskiej. W opinii tej znalazła się m.in. analiza ponownych kopii nagrań z kokpitu Tu-154. Polscy biegli ponownie skopiowali zapisy czarnej skrzynki w lutym 2014 r. w Moskwie. Jak informowała wówczas NPW, biegli liczyli, że przy użyciu nowej metodologii i sprzętu uda się dokonać skuteczniejszego odsłuchu zapisu czarnej skrzynki.
Za trzy dni piąta rocznica katastrofy pod Smoleńskiem, gdzie 10 kwietnia 2010 r. zginęło 96 osób - wśród nich prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią, parlamentarzyści, dowódcy wojskowi, duchowni i przedstawiciele rodzin polskich obywateli pomordowanych przed 70 laty w Katyniu.
Co wiemy o przyczynach? Efekt pracy polskich ekspertów to m.in. kilka całościowych opracowań o przyczynach katastrofy smoleńskiej, czterech podejrzanych w polskim śledztwie, dwa procesy.
Polska komisja ds. badania wypadków lotniczych opublikowała w lipcu 2011 r. raport ws. Smoleńska. Wskazano w nim na liczne nieprawidłowości po polskiej stronie oraz na odpowiedzialność rosyjskich kontrolerów i złe wyposażenie lotniska. Komisja podkreśliła, że przyczyną katastrofy był splot okoliczności. Raport wskazał m.in., że załoga chciała wykonać jedynie próbne podejście do lądowania, nie wykonała zaś automatycznego odejścia m.in. z powodu braków w wyszkoleniu.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!