Michnik i Mikołajewski napisali do papieża Franciszka list w sprawie księdza Wojciecha Lemańskiego , zmuszonego przez Kościół do milczenia. Czytamy w korespondencji: "Ojcze Święty, masz w Polsce bardzo wielu sprzymierzeńców swojej rewolucji wśród wiernych poszukujących i obojętnych na wiarę. Mniej wśród duchownych i w Episkopacie. Szkoda marnować powołanie księdza, który najbardziej przejął się Twoim przesłaniem, a nawet czekał na nie z tęsknotą swojego sumienia, już na nie gotowy".
- Będzie odpowiedź papieża? - zastanawiał się w Poranku TOK FM prowadzący audycję Jan Wróbel.
Skrót listu dwóch publicystów opublikował włoski dziennik "La Repubblica". Stąd autorzy zakładają, że jego treść dotarła do papieża. - Michnik i Mikołajewski zawarli w swoim liście zdanie, że jeśli nie dostaną odpowiedzi, to będzie właśnie stanowisko papieża - zauważyła w Poranku TOK FM Renata Kim. - A list jest ważny - dodała.
- Ksiądz Lemański istnieje i jest gdzieś na prowincji - kontynuowała publicystka "Newsweeka". - Wiemy z plotek środowiskowych, że klepie biedę, że jest bardzo samotny, że przy życiu podtrzymują go ludzie z dawnej parafii w Jasienicy, bo współbracia się do niego nie odzywają, bo księża mu nie pomagają. Pomyślałam, że ten list jest wyrzutem sumienia - bo kiedy był na fali, to wszyscy upajaliśmy się tym, jak ważne rzeczy mówi; że potrafi mówić w kwestiach żydowskich; że potrafi się ująć się za pierwszą Polką urodzoną w wyniku metody in vitro. Kiedy został skazany na emeryturę, a potem jeszcze na milczenie, to nagle się okazało, że zniknął z naszej pamięci i nikt się o niego nie upomina.
- Dobrze, że Michnik i Mikołajewski się za nim ujęli. To ważny kapłan, szkoda, że go nie ma. A nie mamy takich zbyt wielu w Polsce - stwierdziła Kim.
- To nie jest list tylko w kwestii księdza Lemańskiego - zauważyła z kolei dr Anna Materska-Sosnowska z Uniwersytetu Warszawskiego. - Wydaje mi się, że należałoby odróżnić Watykan od papieża, bo to, że procedury watykańskie podjęły taką decyzję w sprawie ks. Lemańskiego, to było wiadomo od początku.
Zdaniem politolożki, korespondencja Michnika i Mikołajewskiego jest smutna, bo autorzy zastrzegają, że są zainteresowani Kościołem ze względu na to, jakie dokonania miał w okresie PRL-u i jaka była jego pozycja w kraju. - Pozwalają sobie na krytykę Kościoła patrząc z boku. To opis z zewnątrz tego Kościoła. Dlatego ten tekst jest smutny i może wywołać jakąś rozmowę - dodała.
- Można być niewierzącym, ale jeśli się żyje w kraju, gdzie przeważającą religią jest katolicyzm, to strasznie ważne jest dla życia społecznego to, jak wypowiadają się hierarchowie - wtrąciła Renata Kim. - Oglądałam telewizję w minione święta i bardzo mnie uderzył ton, jakim mówili. To znowu nie był ton miłości, zrozumienia i troski o los wiernych, ale znowu straszenie in vitro, potępienie; to znowu był gender, znowu było mówienie, co strasznego czeka katolików, jeśli nie będą postępować tak, jak dyktują im hierarchowie. Miałam poczucie, że ktoś straszy, próbuje przerazić. I to jest ton nadawany przez hierarchów - podkreśliła.