"Zobaczcie zdjęcie "Pałacu Putina" nieopodal Gelendżyka (obecnie należy do podmiotu z raju podatkowego). Do tej pory nie było nigdzie publikowane" - napisał na Facebooku Gieorgij Alburow, pracujący w Funduszu ds. Walki z Korupcją - organizacji założonej przez działacza opozycji, blogera Aleksieja Nawalnego:
Takiego zdjęcia rezydencji w Praskowiejewce nieopodal Gelendżyka rzeczywiście jeszcze nie było. Były inne. Zbudowany na wybrzeżu Morza Czarnego pałac w stylu włoskim przyciągnął uwagę mediów w grudniu 2010 r. Wówczas to jeden z byłych stronników Putina, biznesmen Siergiej Kolesnikow, ujawnił - jak twierdzi - schemat wyprowadzania pieniędzy z rosyjskich funduszy publicznych przeznaczonych na program naprawy służby zdrowia na potrzeby budowy czarnomorskiej rezydencji.
Kolesnikow napisał o całej sprawie w liście do ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, a reporter "Washington Post", który z nim rozmawiał, twierdził, że istnieją dokumenty, które potwierdzają słowa Kolesnikowa.
Jak wygląda z bliska "pałac Putina" i co w nim jest? Budowla robi wrażenie: do dyspozycji jej mieszkańców są m.in. kasyno, teatr zimowy, amfiteatr letni, baseny, tereny sportowe, lądowiska dla śmigłowców i piękny ogród.
Kreml oczywiście zaprzeczył jakimkolwiek związkom Putina z pałacem. Tylko że, jak pisała w 2010 r. "Gazeta Wyborcza" , pałac był oficjalnie własnością Nikołaja Szamałowa, wówczas przedstawiciela firmy Siemens na północno-zachodnią Rosję. A przy okazji znajomego Putina jeszcze z czasów, gdy pełnił on funkcję wicemera Petersburga w latach 90. A to właśnie m.in. Siemens dostał kontrakt na dostawę sprzętu medycznego do publicznych placówek służby zdrowia w Rosji.
Według śledztwa, przeprowadzonego przez reporterów Agencji Reutera , Szamałow i jego wspólnik sprzedawali sprzęt szpitalom po zawyżonych cenach. Wartość transakcji sięgnęła 195 mln dolarów (część sum na program zdrowotny mieli wyłożyć - nie wiadomo, czy ze świadomością planowanego przekrętu - najbogatsi rosyjscy oligarchowie z Romanem Abramowiczem na czele). Wykorzystując wynegocjowane z dostawcami sprzętu medycznego ulgi cenowe (o których nie informowali nabywców), panowie zarobili na czysto bardzo duże pieniądze - według Agencji Reutera na konta w szwajcarskich bankach trafiło co najmniej ok. 84 mln dolarów. A co najmniej 48 mln dolarów z tychże kont trafiło do firmy, która była jednym z budowniczych łączonej z Putinem rezydencji.
Jedna z najodważniejszych książek, jakie napisano o Putinie. Sprawdź >>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!