Obóz, w którym schronienie znalazło ok. 18 tys. uchodźców, głównie Palestyńczyków, jest areną walk między siłami rządowymi a islamistami z IS wspieranymi przez bojowników innej radykalnej grupy - Frontu al-Nusra. Informację potwierdziło Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, które podkreśliło, że sytuacja wewnątrz jest bardzo poważna, a uchodźcom brakuje pożywienia, lekarstw i świeżej wody. Organizacja, która ma siedzibę w Wielkiej Brytanii, dodała, że dżihadyści z IS kontrolują główne ulice obozu.
Obserwatorium podało, że poza zagrożeniem ze strony terrorystów na obóz spadły bomby z samolotów wysłanych przez reżim Baszara al-Asada.
Rzecznik Agencji Pomocy ONZ nazwał kryzys w Yarmouk "obrazą dla naszego człowieczeństwa" i "powodem do ogromnego wstydu".
Tayseer Abu Baker, szef Frontu Wyzwolenia Palestyny w Syrii, powiedział agencji Reuters, że bojownicy Państwa Islamskiego zabili przez weekend co najmniej 21 osób, w tym cywilów.
Ewakuacja obozu jest niezwykle trudna, ponieważ snajperzy strzelają do uchodźców, którzy próbują opuścić teren obozu.
Agencja Associated Press zwraca uwagę, że opanowanie tego obszaru umożliwi dżihadystom przeprowadzenie ataku na centrum Damaszku.
Przedstawiciele sił wiernych prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi podkreślają, że siły IS zaatakowały obóz z pozycji zajmowanych w sąsiedniej dzielnicy.
W przeszłości dochodziło już do walk o ten obóz między siłami rządowymi a rebeliantami. Głównym celem terrorystów było Aknaf Beit al-Maqdis, paramilitarna grupa Syryjczyków i Palestyńczyków z obozu.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!