19-letnia studentka Cynthia Cheroitich była początkowo zbyt przerażona, by wyjść z ukrycia. Dopiero wykładowca, którego dobrze znała, przekonał ją, że zagrożenie minęło, a policjanci nie są członkami skrajnej islamistycznej organizacji Al-Szabab, która w czwartek zaatakowała kampus uniwersytetu w Garissie, zabijając 150 osób - informuje CNN.
Cynthia Cheroitich powiedziała reporterowi amerykańskiej stacji, że w momencie ataku ukryła się w szafie i przykryła ubraniami. Słyszała, jak do pokoju wszedł jeden z bojowników i wyciągnął spod łóżka jej współlokatorkę. Następnie kazał dziewczynie wyjść na zewnątrz.
Kenijska studentka spędziła w ukryciu ponad 50 godzin. By przeżyć, zamiast wody piła balsam do ciała. Była zbyt przerażona, aby choćby uchylić drzwi szafy - relacjonuje CNN. Cythie Cheroitich odnaleźli dopiero kenijscy policjanci. Gdy przeszukiwali budynek, usłyszeli odgłos dochodzący z wnętrza szafy. "Skąd mam wiedzieć, że jesteście kenijską policją?" - miała według policjantów wielokrotnie powtarzać studentka, zanim zdecydowała się opuścić swoją kryjówkę.
Cynthia Cheroitich została przewieziona do szpitala. "Cały czas modliłam się" - powiedziała reporterowi CNN.
Cynthia Cheroitich to kolejna odnaleziona osoba po ataku islamistów. W piątek na terenie kampusu uniwersytetu w Garissie odnaleziono cztery osoby.
W czwartek bojownicy skrajnej islamistycznej organizacji Al-Szabab zaatakowali kampus uniwersytetu w Garissie, na południowym wschodzie graniczącej z Somalią Kenii. W ataku zginęło 148 osób, a ok. 80 zostało rannych; wiele osób wciąż uważa się za zaginione. Był to najtragiczniejszy w skutkach atak na terytorium Kenii od 1988 r., gdy w przeprowadzonym przez Al-Kaidę zamachu bombowym na ambasadę USA w Nairobi.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!