Dziennikarz Jakub Cegieła w felietonie, który ukazał się na łamach " Rzeczpospolitej " drwi z Krajowego Biura Wyborczego, a urzędników oskarża o rażące niedociągnięcia.
Chodzi o zamieszanie, a w zasadzie całkowity chaos, podczas wyborów samorządowych z 2014 roku. Przypomnijmy, głosy były liczone ręcznie, karty wyborcze miały po kilkanaście stron, a system wpisywania wyników do specjalnego programu miał wiele niedoskonałości. Według Cegieły szefowie KBW na długo przed wyborami wiedzieli, że nie zdążą z przygotowaniem systemu informatycznego, który pozwoliłby sprawniej zliczyć głosy. Dziennikarz przypomina o przetargu, właśnie na taki program, który jego zdaniem "nie powiódł się z winy KBW".
"Natychmiast dowiedziała się o tym opinia publiczna, a urzędnicy podali się do dymisji" - drwił dziennikarz. Nic takiego oczywiście się nie wydarzyło, a zdaniem Cegieły powinno. Dziennikarz wytknął szefowi KBW, że nie wziął odpowiedzialności za skandal na siebie i swoich najbliższych współpracowników. Według Cegieły, gdyby szefostwo Biura zawczasu podało się do dymisji, udałoby się wybrać zastępców, którzy mieliby czas na rozpisanie nowego przetargu i przygotowanie wyborów prezydenckich w 2015 roku.
Jak zaznaczył dziennikarz "nikogo etos urzędnika nie skłonił do dymisji".
Całą historię opisał w raporcie prezes Najwyższej Izby Kontroli jej prezes Krzysztof Kwiatkowski, na którego powołuje się Cegieła. Według szefa NIK za zamieszanie, fatalne przygotowanie wyborów i nieudany przetarg trzeba winić KBW. Jak dowiadujemy się z raportu pierwszy przetarg na system internetowego liczenia głosów został unieważniony, drugi został rozpisany za późno. "KBW przetarg przeprowadziło niechlujnie i dostało równie niechlujny produkt" - napisał Cegieła.
Zwrócił również uwagę na to, że urzędnicy do ostatniej chwili przekonywali, że wszystko jest pod kontrolą. Zdaniem dziennikarza właśnie na zapewnieniach się skończyło, bo chaos panujący w urzędach podczas ostatnich wyborów był nie do opisania.
Cała sprawa została zgłoszona do prokuratury przez NIK, która jak podaje autor, zaleca by podczas wyborów prezydenckich głosy liczyć ręcznie.
Cały tekst do przeczytania w " Rzeczpospolitej ".