Wojna domowa w Syrii rozpoczęła się w 2011 r. - wtedy protesty uderzyły w reżim rządzony nieprzerwanie od ponad 40 lat przez rodzinę Al-Asad. Po kilku demonstracjach władza otworzyła ogień do protestujących, zabijając kilkanaście osób. Już wtedy było wiadomo, że Baszar al-Asad, obecny prezydent Syrii, nie odda władzy bez walki.
Konflikt szybko przerodził się w regularną wojnę. Siły prorządowe walczą w niej z wieloma rebelianckimi ugrupowaniami, w tym wspieranymi przez Zachód, a także z Frontem al-Nusra (syryjskim odłamem Al-Kaidy) i dżihadystami z Państwa Islamskiego. Ugrupowania rebeliantów walczą też między sobą.
21 organizacji obrońców praw człowieka poinformowało w tym miesiącu we wspólnym raporcie, że bilans czterech lat wojny domowej w Syrii to 210 tys. zabitych, z czego połowa to cywile, w tym 10 tys. dzieci. Według obserwatorium prawie 13 tys. Syryjczyków zginęło wskutek tortur w więzieniach reżimu prezydenta Asada.
Co mówią cywile? - Do wszystkiego można się przyzwyczaić, chociaż to bardziej trwanie niż życie. Myślę, że większość ludzi straciła już nadzieję - mówi nam Abu Mahmoud, współpracownik Polskiej Akcji Humanitarnej w Syrii. W rozmowie z Radiem TOK FM opowiedział, jak wygląda życie cztery lata po wybuchu wojny domowej.
- Dla mnie osobiście najtrudniejszy jest... strach, który widzisz w oczach twojego dziecka, gdy w powietrzu słychać samoloty. Ten strach w oczach dziecka jest najtrudniejszy. Ze wszystkim innym da się żyć - mówi Mahmoud. Czytaj cały tekst >>>