- Po analizie rejestratora głosu z naszego lotu wynikły nieprawdopodobne okoliczności i z ogromnym zaskoczeniem musimy przyjąć do wiadomości to, że drugi pilot doprowadził do katastrofy. Kapitan opuścił kokpit i nie mógł się dostać do kabiny. Drugi pilot uniemożliwił mu dostęp i rozpoczął opadanie. Brakuje nam słów, jesteśmy zrozpaczeni - mówił przedstawiciel władz Germanwings i Lufthansy.
Opisano również przygotowanie drugiego pilota. Piloci koncernu przechodzili szkolenia w Bremie i Phoenix w Arizonie. Drugi pilot rozpoczął szkolenie w 2008 roku, po jego zakończeniu czekał 11 miesięcy (to standardowa procedura) i w tym czasie latał jako personel pokładowy. Od 2013 roku był pierwszym oficerem, latał jako drugi pilot airbusa a320 - poinformowano.
Po przerwie w szkoleniu Lubitz przeszedł kolejne badania, na których stwierdzono jego zdolność do latania, i kontynuował szkolenie. - Ostatecznie przeszedł nie tylko wszystkie testy medyczne, ale również szkolenia lotnicze, wszystkie sprawdzenia, był w stu procentach zdolnych do latania, bez żadnych zastrzeżeń. W jego zachowaniu nie było żadnych nieprawidłowości - dodano.
- Po wyjaśnieniach możemy tylko spekulować na temat motywów. Nie wiemy, co mogło skłonić drugiego pilota do takich działań. Jest to najstraszniejsze wydarzenie w naszym 60-letnim koncernie - stwierdził przedstawiciel Germanwings.
- To się zdarza, nie jest to nic szczególnego. Szczegółów nie znamy, ale nikt, kto przerywa u nas szkolenie, nie zostanie powtórnie dopuszczony bez badań lekarskich - odpowiadali przedstawiciele koncernu, pytani o przerwę w szkoleniu, którą odbywał Andreas Lubitz.
W związku z obowiązującą tajemnicą lekarską, gdyby rzeczywiście istniała przyczyna medyczna dla przerwania procesu szkolenia, wyjaśni się to dopiero w postępowaniu prokuratorskim.
- Każdy z naszych pilotów jest przygotowany do przejęcia kompetencji pilota. W tym mieści się także przygotowanie psychologiczne do wykonywania obowiązków kierowniczych - dodał jeden z przedstawicieli.
Przedstawiciele tłumaczyli też awaryjne otwieranie drzwi. Jeżeli któryś z pilotów w czasie lotu opuści kokpit, dzwoni do drzwi, a kolega znajdujący się w środku na kilku ekranach obserwuje, kto znajduje się przed drzwiami i czy powinien wpuścić go do środka. - Mamy zabezpieczenia, które pozwalają na dostęp, jeśli jeden pilot opuści kokpit, a drugi np. straci przytomność. Istnieje dodatkowy kod, który można wprowadzić z zewnątrz, który powoduje uruchomienie dzwonka i, jeśli nie ma reakcji ze środka, drzwi otwierają się. Ten dostęp można jednak uniemożliwić ze środka, blokując drzwi na pięć minut - wyjaśniono.
- Być może kapitan nie wprowadził tego kodu, co trudno nam sobie wyobrazić, bo każdy z nas zna ten kod na pamięć. Możliwe też, że kapitan wprowadził właściwy kod, a pilot w środku zablokował otwarcie drzwi - dodano.
- Pilot może opuścić kokpit na krótki czas, również ze względów fizjologicznych. Kapitan opuścił kabinę dopiero na wysokości przelotowej, podobnie uczymy naszych pilotów - możesz wyjść, kiedy obciążenie pracą jest najmniejsze. Kapitan odczekał i dopiero wyszedł z kabiny - wyjaśniono.
Po konferencji francuskiej prokuratury kolejną konferencję przeprowadził niemiecki minister transporty. - Dane pozyskane z rejestratora głosu są przenoszone na oś czasu. To pozwoli pozyskać dodatkowe informacje - powiedział minister transportu. - Jesteśmy w stałym kontakcie z Lufthansą, która aktywnie z nami współpracuje, by określić ostatecznie przyczyny katastrofy - dodał.
- To, co przedstawiła francuska prokuratura, jest niezwykle wstrząsające - stwierdził minister.
Niemiecki minister również mówił o otwieraniu drzwi. - Drzwi są tak wymyślone, aby otwarcie z wewnątrz było zawsze możliwe. Jeśli to nie jest możliwe, istnieje kod, który pozwala otworzyć drzwi od zewnątrz, chyba że zostały one celowo zablokowane. Po 11 września właśnie takie zabezpieczenia zostały zainstalowane we wszystkich samolotach - mówił.
O drugim pilocie, który doprowadził do katastrofy samolotu, mówili koledzy z aeroklubu, do którego należał. - Nie mamy żadnego wytłumaczenia. Znaliśmy Andreasa, to jest niewyobrażalne. W zeszłym roku odnawiał u nas licencję. To był życzliwy, miły człowiek - powiedziano. Osoba z władz aeroklubu przypomniała, że zawodowi piloci są badani i podlegają mechanizmom kontroli. - Lekarz rozmawia z nami, sprawdza nasz stan fizyczny i sprawność intelektualną. Moja prośba jest taka, żeby odczekać i nie wyciągać pochopnych wniosków - stwierdził.