Palikot u Olejnik: Wzmacnianie armii to produkcja mięsa armatniego. Schetyna, Siemoniak i prezydent to "psy wojny"

Zakupy broni, mobilizacja rezerwistów i inwestycje w wojsko nie obronią Polski - mówił w "Kropce nad i" Janusz Palikot. - Jeżeli będziemy w Polsce mówić, że nie trzeba dozbrajać armii, bo to mięso armatnie, to tak naprawdę gramy w drużynie Putina - odpowiadał mu były wiceszef MON gen. Waldemar Skrzypczak.

Spotkanie lewicowego polityka i generała polskiej armii u Moniki Olejnik szybko przerodziło się w emocjonalne starcie, z licznymi błyskawicznymi atakami i odwrotami. - Nie obrona militarna jest gwarancją bezpieczeństwa. Najłatwiej jest dać się zabić. Zabijmy się, a kolejne pokolenia zbudują pomniki. (...) Ci, którzy dziś tworzą wrażenie, że Polska jest zdolna samodzielnie prowadzić konfrontację militarną z Rosją, są zdrajcami Polski. Walczyć za ojczyznę to nie być mięsem armatnim, nie dać się zabić. Po co ta mobilizacja [rezerwistów], żeby było więcej mięsa armatniego? - pytał ostro Palikot.

- Mobilizacja jest potrzebna, bo żołnierze rezerwy to trzon sił zbrojnych i w razie konfliktu będą stanowili uzupełnienie jednostek operacyjnych, czyli będą obrońcami naszej ojczyzny - tłumaczył politykowi generał Skrzypczak. Podkreślał, że o wzmocnieniach armii mówi "jako żołnierz i polityk".

Palikot: Mobilizacja rezerw to produkcja mięsa armatniego

Palikot nie zgodził się z generałem. Jego zdaniem mobilizacja rezerw to "produkcja mięsa armatniego". - Ci, którzy dziś decydują o zakupie dodatkowego uzbrojenia, tylko wydłużają listę ofiar i zniszczonych miast - zaatakował. - Ile będziemy się bronić? Ile tych rezerwistów pan rzuci na koniach znów na czołgi jak w 1939 r.? - pytał.

Skrzypczak tłumaczył, że w 1939 r. Polska była okrążona, dziś zaś potencjalny przeciwnik jest jeden, a nasza armia jest częścią NATO. - Im lepiej będzie przygotowana, im lepiej uzbrojona i wyposażona, tym będziemy bardziej wiarygodnym sojusznikiem NATO. Nie będziemy nigdy mięsem armatnim - podkreślał.

Gdy pierwsze natarcie Palikota nieco osłabło, generał przeszedł do kontrataku. - Jeżeli w tej chwili osłabimy zdolność armii, to zdamy się na łaskę Putina, który i tak, i tak będzie chciał nas wziąć pod swoją kuratelę. Proszę zwrócić uwagę na to, co robi Putin - destabilizuje sytuację na Ukrainie i w państwach bałtyckich, chce rozsadzić UE i NATO - tłumaczył. I wyprowadził uderzenie: - Jeżeli będziemy w Polsce mówić, że nie trzeba dozbrajać armii, bo to mięso armatnie, to tak naprawdę gramy w drużynie Putina. To nie jest sabotaż, to jest kolaboracja.

Polityk i generał sprzeczali się też o to, czy należy wierzyć w zapewnienia NATO o gotowości do obrony swoich członków, o to, czy warto wydawać pieniądze na dozbrajanie wojska. - Po to, żeby mieć potencjał do odstraszania Putina. Tylko silna polska armia będzie partnerem dla sił innych państw NATO - argumentował gen. Skrzypczak. - Wydajmy 135 mln zł nie na dozbrojenie, ale na inwestycje, by znaleźć się w strefie euro - kontrował Palikot.

"Siemoniak jest psem wojny"

Szef Twojego Ruchu rozkręcał się z minuty na minutę. Gdy gen. Skrzypczak zaczął wyliczać inicjatywy obronne podjęte lub kontynuowane przez Tomasza Siemoniaka, Palikot określił ministra "psem wojny". - Minister Siemoniak jest psem wojny. Tak samo, niestety, jak minister Schetyna i prezydent Komorowski. - Wybijaliśmy [w powstaniach i wojnach - red.] miliony najlepszych ludzi w Polsce. Ciągle nie możemy odrobić strat, bo nas wojsko zawsze pakowało w niepotrzebne awantury. Dość tego absurdu! - wołał.

To nie wojsko pakuje [w kłopoty], tylko politycy, niezorientowani, na czym polega bezpieczeństwo kraju, suwerenność i niepodległość - ripostował gen. Skrzypczak. - Wie pan, ile życia ludzkiego kosztowało odzyskanie tej suwerenności? - przypomniał.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: