BBC poinformowała, że nie odnowi kontraktu z Jeremym Clarksonem - niezwykle popularnym, ale i kontrowersyjnym prezenterem programu motoryzacyjnego "Top Gear", który dopuścił się niesprowokowanego zaatakowania producenta. - Z wielkim ubolewaniem powiedziałem dzisiaj Jeremy'emu Clarksonowi, że BBC nie odnowi jego kontraktu - oświadczył dyrektor generalny tego brytyjskiego nadawcy publicznego Tony Hall.
- Wiem, jak popularny jest ten program, i wiem też, że ta decyzja podzieli opinię publiczną - powiedział Hall. Na całym świecie ponad milion osób podpisało się pod petycją wzywającą BBC do ponownego przyjęcia do pracy Clarksona, który po awanturze z producentem Oisinem Tymonem został zawieszony.
Clarkson nie wypowiedział się na razie na temat zwolnienia, choć ostatnio dawał do zrozumienia, że nie liczy na to, iż BBC będzie z nim chciała nadal współpracować.
O tym, że decyzja kierownictwa BBC zapadnie dzisiaj, informowaliśmy już wcześniej. Clarkson został zawieszony ponad dwa tygodnie temu po tym, jak uderzył jednego z producentów programu, Oisina Tymona. Do rękoczynów miało dojść na zakończenie czterdziestominutowej tyrady, podczas której prezenter nazwał Oisina m.in. "leniwym, p*** Irlandczykiem" - twierdzą świadkowie.
O ostatnich tygodniach Clarksona w BBC czytaj tutaj >>>
Do awantury doszło w hotelu, w którym zatrzymała się ekipa dziennikarza. Clarkson miał dostać ataku szału, gdy dowiedział się, że nie może zjeść ciepłego posiłku po tym, jak wraz z innymi prowadzącymi "Top Gear" skończyli pić w pobliskim pubie. Jeremy miał wówczas oskarżyć Oisina o "zaniedbywanie obowiązków". - To śmieszne, że tu nie ma nic do jedzenia - miał krzyczeć dziennikarz.
BBC ujawniła, że Clarkson bez powodu zaatakował w tym miesiącu Tymona zarówno słownie, jak i fizycznie. Skutkiem uderzenia w twarz była spuchnięta i rozcięta warga.
Do tej wersji zdarzeń nie odniosło się jednak samo BBC. W lakonicznym oświadczeniu przedstawiciele stacji napisali wówczas tylko, że "Jeremy Clarkson został zawieszony po burdzie z producentem BBC. Zostanie przeprowadzone śledztwo w tej sprawie. Nikt inny nie został zawieszony".
W związku ze sprawą stacja podjęła także decyzję o niewyemitowaniu trzech ostatnich odcinków serii programu. Telewizja chciała do nich nagrać sceny w studiu tylko z dwoma pozostałymi prezenterami "Top Gear": Jamesem Mayem i Richardem Hammondem. Ci jednak nie zgodzili się na to rozwiązanie . - Uważają, że albo wszyscy, albo żaden - powiedział w rozmowie z "The Mirror" anonimowy pracownik BBC.
Jednak Clarkson, którego do grona przyjaciół zalicza m.in. premier David Cameron, nie przebierając w słowach obrażał już nieraz m.in. obrońców środowiska, organizacje charytatywne opiekujące się chorymi umysłowo, rowerzystów... Był też oskarżany o wygłaszanie rasistowskich i obraźliwych komentarzy.
Podczas nagrywania programu w Argentynie Clarkson wraz z dwójką pozostałych prowadzących musiał w popłochu opuścić kraj po zamieszkach, jakie wybuchły wśród Argentyńczyków z powodu rejestracji jednego z ich samochodów. Miała ona nawiązywać do przegranej przez kraj wojny o Falklandy z 1982 roku.
Niedługo później aktor spotkał się z falą krytyki po tym, jak opublikował na Twitterze zdjęcie z otwartą puszką piwa w samochodzie. W zeszłym roku prezenter dostał od BBC "ostatnie ostrzeżenie" po tym, jak recytował wierszyk zawierający rasistowskie określenia. Później Jeremy Clarkson przeprosił za tę wpadkę.
"Top Gear" to jeden z najbardziej popularnych programów motoryzacyjnych na świecie - tygodniowo przyciągał przed telewizory nawet 350 milionów widzów. Po raz pierwszy wyemitowano go na antenie BBC w 1977 roku.
Program wznowiono w 2002 roku, w nowej, bardziej humorystycznej i odważnej formie. Szybko zyskał miano "opiniotwórczego" show - Clarkson nie stronił w nim od żartów i kontrowersyjnych wypowiedzi.
Poznaj cięty język Jeremy'ego Clarksona - sprawdź jego książki
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!