"Ostatnie okrążenie, zanim skur... mnie wyleją". Teraz Clarkson się tłumaczy: "Mam milczeć. Prawnik mnie upomniał"

Podczas aukcji charytatywnej zwymyślał kierownictwo BBC, a teraz to tłumaczy. Jeremy Clarkson, zawieszony prowadzący "Top Gear", w rozmowie z "Sunday Times" zdradził, że prawnik kazał mu milczeć w sprawie "burdy" wokół jego programu.

A chodzi o wydarzenie z London Roundhouse, gdzie podczas aukcji charytatywnej prowadzący "Top Gear" zwymyślał kierownictwo BBC. "Zrobię ostatnie okrążenie testowe w Top Gear, zanim pier......i skur....e mnie wyleją" - mówił, zachęcając do licytacji właśnie wspomnianej wspólnej jazdy.

Po tych słowach - jak sam twierdzi - miał zostać upomniany przez swojego prawnika, a o samej awanturze wokół "Top Gear" ma nic nie mówić. "Mam milczeć. I są ku temu dobre powody z mojego punktu widzenia" - przyznał Clarkson w "Sunday Mirror".

 

Z kolei w komentarzu dla "Sunday Times" Clarkson podkreśla, że jego słowa podziałały - aukcja przyniosła 100 tys. funtów. "Dzięki temu, że mówiłem krótko, kontrowersyjnie i trochę przeklinając, obudziłem salę i zebraliśmy więcej pieniędzy" - mówi. "To miał być żart. I podziałał".

Problemy Clarksona

Telewizja BBC zawiesiła Clarksona po tym, jak uderzył producenta "Top Gear". BBC wydało oficjalne oświadczenie w tej sprawie: "Jeremy Clarkson został zawieszony po burdzie z producentem BBC. Zostanie przeprowadzone śledztwo w tej sprawie. Nikt inny nie został zawieszony". Jednocześnie ogłoszono, że trzy ostatnie odcinki serii nie zostaną wyemitowane.

Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu dowiemy się, czy stacja zdecyduje się na zwolnienie Clarksona.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: