A chodzi o wydarzenie z London Roundhouse, gdzie podczas aukcji charytatywnej prowadzący "Top Gear" zwymyślał kierownictwo BBC. "Zrobię ostatnie okrążenie testowe w Top Gear, zanim pier......i skur....e mnie wyleją" - mówił, zachęcając do licytacji właśnie wspomnianej wspólnej jazdy.
Po tych słowach - jak sam twierdzi - miał zostać upomniany przez swojego prawnika, a o samej awanturze wokół "Top Gear" ma nic nie mówić. "Mam milczeć. I są ku temu dobre powody z mojego punktu widzenia" - przyznał Clarkson w "Sunday Mirror".
Z kolei w komentarzu dla "Sunday Times" Clarkson podkreśla, że jego słowa podziałały - aukcja przyniosła 100 tys. funtów. "Dzięki temu, że mówiłem krótko, kontrowersyjnie i trochę przeklinając, obudziłem salę i zebraliśmy więcej pieniędzy" - mówi. "To miał być żart. I podziałał".
Telewizja BBC zawiesiła Clarksona po tym, jak uderzył producenta "Top Gear". BBC wydało oficjalne oświadczenie w tej sprawie: "Jeremy Clarkson został zawieszony po burdzie z producentem BBC. Zostanie przeprowadzone śledztwo w tej sprawie. Nikt inny nie został zawieszony". Jednocześnie ogłoszono, że trzy ostatnie odcinki serii nie zostaną wyemitowane.
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu dowiemy się, czy stacja zdecyduje się na zwolnienie Clarksona.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!