Ważą się losy pracy Jeremy'ego Clarksona w BBC. Kontrowersyjny prezenter został zawieszony po tym, jak doszło do burdy z jednym z producentów programu. Sam gwiazdor zdaje się być przekonany, że jego dni w BBC są policzone.
Wczoraj wieczorem Clarkson ostro wypowiedział się o kierownictwie BBC i decyzji o jego zawieszeniu. Na scenie lokalu London Roundhouse mówił, że "zrobi ostatnie okrążenie testowe w Top Gear, zanim pier......i skur....e go wyleją", donosi Daily Mirror . - Przewiozę kogoś w pierwszym samochodzie, który będzie pod ręką. Ale jestem na zwolnieniu, więc pewnie będzie to Austin Maestro - ironizował gwiazdor BBC.
- Mogę się wzruszyć, kiedy będę prowadził, ale zrobię ostatnie okrążenie - powiedział Clarkson. Prezenter kultowego programu jasno odniósł się do tego, że BBC straci na przerwaniu emisji "Top Gear". - Była 18-letnia lista oczekujących na miejsce na widowni "Top Gear", niech BBC się pier... - powiedział prezenter.
Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu dowiemy się, czy stacja zdecyduje się na zwolnienie Clarksona, podaje Evening Standard .
- W związku z ostatnimi wydarzeniami Ken MacQuarrie (jeden z dyrektorów BBC) bada dowody i w przyszłym tygodniu zda raport dyrektorowi generalnemu - powiedział przedstawiciel stacji. - Kiedy będą znane fakty, rozważymy kolejne kroki. Do tego czasu nie udzielamy dalszych komentarzy - dodał.
Telewizja BBC zawiesiła Clarksona po tym, jak uderzył producenta "Top Gear". BBC wydało oficjalne oświadczenie w tej sprawie: "Jeremy Clarkson został zawieszony po burdzie z producentem BBC. Zostanie przeprowadzone śledztwo w tej sprawie. Nikt inny nie został zawieszony". Jednocześnie ogłoszono, że trzy ostatnie odcinki serii nie zostaną wyemitowane.
To nie był pierwszy problem stacji z Clarksonem. Wcześniej był oskarżany o wygłaszanie rasistowskich i obraźliwych komentarzy. Podczas kręcenia programu w Argentynie Clarkson wraz z dwójką pozostałych prowadzących oraz producentem Andym Williamem musiał w popłochu opuścić kraj po zamieszkach, jakie wybuchły wśród Argentyńczyków z powodu rejestracji jednego z ich samochodów. Miała ona nawiązywać do przegranej przez kraj wojny o Falklandy z 1982 r.
Osoba z władz BBC wyjawiła, że telewizja chciała do trzech ostatnich odcinków serii nagrać sceny w studio tylko z dwoma pozostałymi prezenterami "Top Gear", Jamesem Mayem i Richardem Hammondem. Ci jednak nie zgadzają się na to rozwiązanie . - Uważają, że albo wszyscy, albo żaden - powiedziała w rozmowie z "Mirrorem".
Gwiazdora BBC bronią także fani "Top Gear". Piszą oni do stacji petycję o przywrócenie programu z udziałem Clarksona. Od jego zawieszenia na początku zeszłego tygodnia zebrano pod nią już około miliona podpisów - podaje " Evening Standard ".
W związku z zawieszeniem gwiazdy BBC odwołano też nadawanie w ostatnią niedzielę nagranego wcześniej odcinka "Top Gear" z jego udziałem. Wyświetlany zamiast programu film dokumentalny osiągnął zasięg 5,7 proc. w porównaniu z 19 proc., które zdobył poprzedni odcinek "Top Gear". To strata rzędu ok. 4 milionów widzów .
Jeremy Clarkson z ironią o samochodach i życiu - sprawdź jego książki >>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!