Dziennikarka francuskiej telewizji i-Tele w programie na żywo połączyła się telefonicznie z Francuzką, która wraz z kilkunastoma innymi turystami ukrywała się w Muzeum Bardo w Tunisie, gdzie napastnicy otworzyli ogień do odwiedzających. Podczas dramatycznej rozmowy kobieta, przedstawiająca się jako Geraldine, łamiącym się głosem opowiada o tym, co się dzieje w budynku. Jej głos często przechodzi w szept.
- Jesteśmy spanikowani. Słyszymy dużo hałasu. Wciąż strzelają, również na zewnątrz. Słyszymy też dużo krzyków - mówi kobieta.
Geraldine wielokrotnie powtarza, że wciąż słychać strzały. Mimo to dziennikarka w pewnym momencie mówi o tym, że kobieta ukrywa się na trzecim piętrze i pyta o to, kto jest tam z nią. Później podczas rozmowy słychać też huk.
Sytuacja ta zbulwersowała szczególnie Francuzów, którzy wciąż dobrze pamiętają kontrowersje, jakie wynikły z transmisji na żywo z ataku na tygodnik satyryczny Charlie Hebdo i obławy na zamachowców. Dziennikarz "Le Monde" skomentował to na Twitterze, pisząc: "Co tam lekcje z Charlie, zadzwońmy do osób, które się ukrywają (mając nadzieję, że wyłączyli dźwięk w telefonie)". Zasugerował też, żeby następnym razem poprosić ukrywające się osoby o przeprowadzenie wywiadu z zamachowcami.
Sama dziennikarka broni swoich działań, również na Twitterze. Pisze, że muzeum jest ogromne, więc podanie informacji o piętrze, na którym ukrywali się turyści, nie sprawiło, że znaleźli się w większym niebezpieczeństwie. Tłumaczy też, że kobieta sama chciała opowiedzieć o tym, co słyszała, a właśnie ze względu na jej bezpieczeństwo po paru minutach skończono rozmowę. Dodaje, że w momencie rozmowy sądzono, że do zamachu doszło w sąsiednim budynku parlamentu.
Z Geraldine rozmawiała też inna francuska telewizja, BFMTV. Obie stacje informują, że skontaktowała się z nimi siostra Geraldine, która powiedziała, że jest możliwość porozmawiania z kobietą, która jest w muzeum. Druga stacja zmieniła jednak jej imię i nie nadała rozmowy na żywo.
Do zamachu w stolicy Tunezji doszło wczesnym popołudniem. Do Muzeum Bardo, gdzie przebywało od 100 do 200 osób, wdarli się uzbrojeni w kałasznikowy napastnicy i otworzyli ogień, strzelając na oślep do wszystkich. Następnie wzięli około 30 osób jako zakładników. Według ostatnich bilansów ofiar w ataku zginęły łącznie 22 osoby, w tym dwóch napastników i jeden policjant. Jak podaje polskie MSZ, nie żyje dwóch turystów z Polski, a kolejnych dwóch uznaje się za zaginionych.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!