Tym nie zostawia suchej nitki na wszystkich kandydatach, niezależnie od opcji. Felietonistę "Polityki" zdenerwowała cała seria obietnic, które... nie leżą w gestii prezydenta. Np. obietnica napisania prawa "od nowa", pomocy najbiedniejszym, zapewnienia darmowych leków emerytom, ochrony górników i rolników czy nawet "uwolnienia energii przedsiębiorców".
I w końcu chyba najdziwniejsza obietnica: "Nikt nie będzie machał szabelką w kierunku Putina, tylko po prostu do niego zadzwoni i powie: Władimir, to, co robisz z Ukrainą, nie jest dobre również dla ciebie ani dla Rosji" - wytyka Stanisław Tym. I konkluduje: "Od kampanijnych obietnic wkrótce odpadnie mi mój łysy łeb".
Felietonista "Polityki" podkreśla, że to po prostu "kandydackie fantasmagorie, które nie mają nic wspólnego z urzędem prezydenta". Dziwi go jednak jedno: że we wszystkich przemówieniach kandydatów nie pojawia się kwestia kultury czy wiedzy. Nikt nie mówi o takich sprawach jak literatura czy teatr. "Te wszystkie pojęcia dawno wyszły z mody" - zauważa Tym.
Cały jego felieton w najnowszym wydaniu "Polityki".