Kamil Durczok kończy pracę w TVN. "Trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania"

"Komisja ustaliła, że trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania. Jako zadośćuczynienie TVN SA zaoferuje tym osobom kwoty do wysokości 6-krotności ich miesięcznego wynagrodzenia" - czytamy w komunikacie prasowym. Komisja badała sprawę domniemanych przypadków mobbingu i molestowania seksualnego.

"Podczas posiedzenia Zarządu, które miało miejsce 10 marca 2015 roku, Zarząd przyjął do wiadomości, że spółka TVN i pan Kamil Durczok osiągnęli wzajemne porozumienie w sprawie zakończenia współpracy ze skutkiem natychmiastowym" - podaje TVN w specjalnym komunikacie prasowym.

Komisja zobowiązała się do wprowadzenia w życie zasad przeciwdziałania niepożądanym zachowaniom. Dodatkowo pracownicy TVN zostaną "ponownie zapoznani z wytycznymi, jak należy reagować w przypadku, który może okazać się niepożądanym zachowaniem".

dd d fot. Komunikat TVN

"Zero tolerancji" dla niepożądanych zachowań

Z komunikatu dowiadujemy się, że komisja prowadziła swoje działania "głównie poprzez rozmowy z 37 obecnymi i byłymi pracownikami i współpracownikami" redakcji "Faktów TVN" i "zidentyfikowała przypadki niepożądanych zachowań włącznie z mobbingiem i molestowaniem seksualnym".

Łącznie komisja spędziła ponad 60 godzin na badaniu sprawy. Raport z prac przedstawiono Markusowi Tellenbachowi, prezesowi zarządu i dyrektorowi generalnemu TVN SA.

- Jestem zadowolony z prac komisji i akceptuję jej ustalenia. Jestem przekonany, że po dogłębnej analizie przeprowadzonej przez komisję TVN pozostanie atrakcyjnym pracodawcą, dzięki obowiązującej w spółce polityce "zero tolerancji" dla niepożądanych zachowań. W imieniu zarządu spółki przepraszam osoby narażone na niepożądane zachowania w miejscu pracy - powiedział Tellenbach.

Oświadczenie Durczoka i jego prawnika

- W związku z komunikatem prasowym TVN dotyczącym wyników prac Komisji nie mogę odnieść się do jego treści ani w żaden sposób go skomentować. Nie są mi bowiem znane wyniki ustaleń Komisji ani ewentualne oskarżenia osób przez nią przesłuchiwanych - mówi Kamil Durczok w przesłanym do mediów oświadczeniu.

Jego prawnik - Jacek Dubois: Mój klient ma ograniczone możliwości komentowania tej sprawy publicznie. Natomiast będzie bronił swojego dobrego imienia oraz dochodził swoich praw na drodze sądowej wobec wydawcy tygodnika "Wprost", jego autorów oraz ewentualnych innych osób. Pierwsze pozwy zostaną złożone w najbliższych dniach. Mogę tylko przypomnieć, iż zgodnie ze swoim oświadczeniem sprzed dwóch tygodni Kamil Durczok oddając się do dyspozycji stacji złożył deklarację, iż w obecnej sytuacji jego dalsze kierowanie redakcją "Faktów" nie jest możliwe - mówi reprezentujący mecenas Jacek Dubois.

Durczok: Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety

Na początku lutego tygodnik "Wprost" napisał o molestowaniu seksualnym w jednej ze stacji telewizyjnych. Opublikowano relację anonimowej "znanej dziennikarki", która była molestowana przez byłego przełożonego, "bardzo popularną twarz telewizyjną, szefa zespołu w jednej ze stacji". W artykule była również mowa o mobbingu i dyskryminacji. Nie podano jednak nazwy stacji ani żadnych nazwisk.

W mediach pojawiały się spekulacje, że chodzi o szefa "Faktów" TVN Kamila Durczoka. Te plotki potwierdził później sam tygodnik. "Po kilku tygodniach badania sprawy możemy już napisać, że przypadków molestowania i mobbingu dopuszczał się Durczok" - pisała redakcja "Wprost", zamieszczając kolejną anonimową rozmowę z - jak twierdzi gazeta - ofiarą Durczoka.

Rewelacjom gazety zaprzeczył sam dziennikarz. - Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy - mówił w stacji radiowej TOK FM . Durczok przypomniał, że stawiane mu zarzuty są oparte na anonimowych informacjach. Podkreślił, że ze spokojem czeka na wyjaśnienia komisji, którą powołano w jego firmie.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: