"Wolna amerykanka dotycząca procedur in vitro nie może dłużej trwać"

Rząd zajmie się ustawą dotyczącą zapłodnienia pozaustrojowego. Szef gabinetu politycznego Ewy Kopacz, Marcin Kierwiński, liczy, że projekt szybko trafi do Sejmu. Jak mówił w TOK FM, kwestie związane z in vitro trzeba uregulować, bo jak pokazał przykład pomyłki, do której doszło w Policach, brak przepisów doprowadził do "wolnej amerykanki".

Rządowy projekt ustawy dotyczącej in vitro zakłada m.in. zabiegi dostępne nie tylko dla małżeństw, brak ograniczeń dotyczących wieku. Dziś dokumentem zajmuje się rada ministrów.

Szef gabinetu politycznego premier Ewy Kopacz - Marcin Kierwiński - jest przekonany, że projekt jest bardzo potrzebny. I dobrze, gdyby prace nad dokumentem szybko się zakończyły.

- Po bardzo smutnym przypadku w Policach pod Szczecinem widać, że wolna amerykanka dotycząca procedur in vitro nie może dłużej trwać. Jestem przekonany, że ustawa jest bardzo potrzebna nie tylko z powodów formalnoprawnych. Ale także jako wsparcie dla ludzi, którzy nie mogą mieć dzieci. Wiem, jak wielu moich przyjaciół po wielu latach starań o dziecko decyduje się na in vitro - mówił w "Poranku Radia TOK FM".

Przypomnijmy, po zabiegu zapłodnienia pozaustrojowego, przeprowadzonego w szpitalu w Policach, okazało się, że matka urodziła nie swoje dziecko. Pomyłkę wykryto po przeprowadzeniu testów genetycznych dziecka, które urodziło się chore.

In vitro dzieli

Rządowy projekt ws. in vitro popiera prezydent Bronisław Komorowski, bo jak mówi, "uporządkowanie prawne jest czymś absolutnie koniecznym".

- Zawsze byłem i jestem, i mam nadzieję, że zawsze będę za życiem. A metoda in vitro uporządkowana w sensie prawnym to jest właśnie opowiedzenie się za życiem, za szansą na posiadanie dzieci - powiedział prezydent.

Ustawy o in vitro nie chce prawica, także konserwatyści z PO. Według publicystki Małgorzaty Terlikowskiej, rządowy projekt jest zły, pisany pod dyktando klinik, w których przeprowadzane są zabiegi in vitro i nie ma nic wspólnego z leczeniem niepłodności.

"Leczeniem niepłodności z dużo większym powodzeniem od lat 70. zeszłego wieku zajmuje się naprotechnologia. Ta nowoczesna gałąź medycyny, której ojcem jest amerykański ginekolog prof. Thomas Hilgers, szuka i rozpoznaje przyczyny leżące u podstaw chorób układu rozrodczego. (...) Pomaga małżonkom w uzyskaniu poczęcia z pełnym poszanowaniem aktu płciowego" - napisała Terlikowska na stronie Fronda.pl.

Zdaniem publicysty "Rzeczpospolitej" Tomasza Krzyżaka, nie przez przypadek rząd właśnie teraz zabiera się za kontrowersyjną ustawę. "Czy nie chodzi wreszcie o odgrzanie w roku wyborczym podziału na kostycznych starców z ciemnogrodu oraz tych nowoczesnych i europejskich?" - pyta.

Więcej o: