Olena studiuje na jednej z uczelni w Lublinie na kierunku humanistycznym. Prosi, żeby nie podawać jej prawdziwego imienia. Mieszka w akademiku z koleżankami z Ukrainy. Chciałaby z Polkami, byłoby łatwiej uczyć się języka. Ale nie znalazła chętnych Polek. W rodzinie Oleny na stałe pracuje tylko ojciec, matka czasami sobie dorabia. Dziś, po drastycznym spadku wartości hrywny, rodzina ledwo wiąże koniec z końcem. A córce w Polsce trzeba pomóc.
- Nie mogą mi przysłać więcej, bo nie mają z czego. Dlatego teraz mam połowę tego, co dostawałam wcześniej od rodziców. Jest ciężko. Ale zaczęłam pracę w barku z jedzeniem i sobie dorabiam - opowiada. Przyznaje, że o pracę nie było łatwo. Ma ukraiński akcent i to dla niektórych pracodawców stanowiło problem. - W pierwszym miesiącu zarobiłam niecałe 500 złotych. To dla mnie duża suma - przyznaje. Nie ma Karty Polaka, za studia normalnie płaci.
Dzięki Karcie Polaka zagraniczni studenci są traktowani jak Polacy. Mogą liczyć na stypendium socjalne czy nagrodę rektora (stypendium naukowe), które np. w Lublinie na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej wynosi 1000 złotych.
Olena to jedna z osób, które podpisały petycję do premier Ewy Kopacz. Dokument to prośba o finansowe wsparcie dla Ukraińców studiujących w Polsce, w formie np. stypendiów, dodatków mieszkaniowych, zapomóg.
Petycję wymyślili studenci z Rzeszowa, ale jest pod nią już kilka tysięcy podpisów ukraińskich studentów m.in. z uczelni w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Łodzi, Lublinie, ale też Białej Podlaskiej czy Zamościa. Argumentują, że ze względu na dramatyczny spadek kursu hrywny ich wydatki w Polsce wzrosły ponaddwukrotnie. "Tylko takie wsparcie pozwoli nam przetrwać ten trudny okres i da możliwość ukończenia studiów oraz możliwość zdobycia europejskiego wykształcenia, aby pomóc w przyszłości Ukrainie" - piszą autorzy petycji.
Pod apelem są podpisy osób deklarujących studiowanie m.in. na Akademii Morskiej w Szczecinie, Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie czy Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Każdy podpisujący musi podać swoje imię i nazwisko, numer paszportu i uczelnię. Choć są i takie "podpisy", gdzie nazwiska ani imienia nie ma. W rubryce "imię" - "nie dawać"; w rubryce "nazwisko" - "im nic".
Na jaką pomoc już teraz mogą liczyć studenci z Ukrainy? Na lubelskim UMCS studiuje około tysiąca Ukraińców: 400 ma Kartę Polaka, reszta nie. - Jeżeli chodzi o studentów pochodzenia ukraińskiego pobierających świadczenia socjalne (510 lub 620 zł), to jest to u nas grupa 340 osób. Są to osoby z Kartą Polaka. Pełnopłatni studenci pochodzący z Ukrainy nie mogą ubiegać się o te formy pomocy - informuje Aneta Adamska z biura prasowego UMCS.
Studentów z Ukrainy w Polsce przybywa. Jest ich kilkanaście tysięcy. Coraz większa grupa ma kłopoty finansowe. - Mój ojciec pracuje w Kanadzie i przesyła mi dolary, więc daję radę. Ale mam kolegów, którzy dostają od rodziców hrywny. I teraz mają tych pieniędzy zdecydowanie mniej. Jest im ciężko. Wiem, że niektórzy już szukają tańszych mieszkań - mówi Bogdan, studiujący informatykę w Wyższej Szkole Ekonomii i Innowacji w Lublinie.
WSEI to uczelnia, na której podwoiła się w ostatnim roku liczba studentów z Ukrainy. Wszyscy za studia płacą (choć mogą liczyć na zniżki). Roczna odpłatność to ok. 3 tys. zł. Rektor WSEI, prof. Mirosław Jarosz, przyznaje, że uczelnia zdaje sobie sprawę z pogarszającej się sytuacji finansowej swoich studentów. Jak mówi, była o tym mowa choćby w trakcie wizyty w Lublinie prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki.
- Stwierdził, że tego typu porozumienie o charakterze bardziej systemowym dotyczące wsparcia dla studentów ukraińskich w Polsce jest przedmiotem negocjacji pomiędzy rządem Polski a rządem Ukrainy - mówi prof. Jarosz. Ale na razie nic o takiej pomocy nie wiadomo.
Początkowo często wycofani, cisi, spokojni, choć potem to się zmienia. Na kierunkach humanistycznych i psychologii wykładowcy mówią reporterce Radia TOK FM, że nie widzą zasadniczych różnic między studentami polskimi a ukraińskimi. Jedni się uczą, inni niekoniecznie; jedni są bardziej, inni mniej zaangażowani.
Różnice widać na kierunkach ścisłych. - Mają bardzo duże zaległości. Są słabsi od naszych najsłabszych studentów - mówi jeden z matematyków pracujących na uczelni technicznej. Tacy studenci dość często opuszczają zajęcia, a potem mają problemy z zaliczeniem, egzaminem.
- Nikt tego oficjalnie nie mówi, ale nieoficjalnie rozmawiamy między sobą o tym, że jak ktoś u nas nie zaliczy, zostanie skreślony, to na Ukrainie może trafić do wojska. I pojawia się taka myśl, żeby nie wysyłać tych bardzo młodych ludzi na wojnę - mówi pan Dariusz, wykładowca informatyki.
Nie spotkał się z sytuacją, by któryś z ukraińskich studentów próbował wymóc zaliczenie. - U was nie ma łapówek. Od studentów słyszymy, że na Ukrainie są. Niektórzy z nich robią dwa kierunki: jeden w Polsce, dziennie, a drugi na Ukrainie - tam jeżdżą tylko raz w semestrze, płacą, zaliczają i wracają.
TOK FM sprawdziło, czy Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego pracuje nad zmianami w prawie, dotyczącymi pomocy dla studentów z Ukrainy. Okazało się, że na początku roku resort weryfikował kwestię sytuacji finansowej ukraińskich studentów.
"Z większości odpowiedzi, jakie dostaliśmy od uczelni, wynika, że dla części studentów studia w Polsce "podrożały" ze względu na dewaluację hrywny. Studenci korzystają wówczas z możliwości złożenia wniosku o zwolnienie z opłat. Z uzyskanych przez nas informacji wynika, że rektorzy przychylają się do tych próśb. W ramach pomocy rektorzy zmniejszają także wysokość opłaty za akademik" - poinformowało biuro prasowe ministerstwa.
Np. w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Zamościu obniżka czesnego może wynieść połowę. W Lublinie na UMCS ostatnio z całości rocznego czesnego zwolniono studentkę, której na Ukrainie, w Słowiańsku, w wyniku działań wojennych spłonął dom.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podkreśla, że Ukraińcy korzystają też ze wsparcia m.in. w ramach programu "Polski Erasmus dla Ukrainy". To 550 pełnych stypendiów (pokrycie kosztów kształcenia i wypłacanie stypendium socjalnego) za rok studiów.