Klęska urodzaju na lewicy? Kik: Jeśli na lewicy obrodzi, Ogórek dostanie 0,7 proc. głosów

- Leszek Miller się wygłupia i zwalnia od odpowiedzialności wszystkich pozostałych. Dlatego wszyscy się wygłupiają - opisuje lewicowe obrodzenie kandydatów na prezydenta prof. Kazimierz Kik. Politolog podkreśla jednak, że kandydatka Partii Kobiet ma wyższe kwalifikacje niż kandydatka SLD, bo ta ?nie ma pojęcia o lewicy?.

Do wyścigu o fotel prezydenta RP stanęli: Wanda Nowicka, Janusz Palikot, Anna Grodzka i Magdalena Ogórek. W weekend do tego grona dołączyła Iwona Piątek, przewodnicząca Partii Kobiet.

"Partia Kobiet od ponad roku czyniła starania, aby zintegrować środowiska kobiece i równościowe pod jednym wspólnym szyldem. Proponowała wiele ustępstw ze swojej strony, łącznie ze zmianą nazwy partii oraz proponując demokratyczne wybory władz nowej formacji. Nie odniosłyśmy/odnieśliśmy na tym polu sukcesu. Widocznie nie przyszedł na to jeszcze czas" - ogłoszono.

Czy Ogórek jest kandydatką lewicową?

Politolog prof. Kazimierz Kik, choć ironizuje, że kampania wyborcza będzie "festiwalem kandydatów na kandydatów", to podkreśla, że Iwona Piątek "ma o wiele wyższe kwalifikacje do kandydowania niż Magdalena Ogórek". - Ogórek nie ma pojęcia o lewicy. To miła, inteligentna, młoda kobieta, jakich wiele przy każdej partii - łapią się polityków, próbują się wcisnąć na siłę... Wszystko załatwiała swoim urokiem i urodą. Nic intelektem i wiedzą - uważa.

- Nawet temat jej rozprawy doktorskiej, choć bardzo ciekawy dla historyków, sytuuje jej wiedzę, credo naukowe w XIII-XIV wieku - dodaje.

Prof. Kik zauważył przy tym, że tuż po ogłoszeniu kandydatury Magdaleny Ogórek dawał jej 0,7 procent i "jeśli jeszcze na lewicy obrodzi, to ta przepowiednia się spełni".

- Skoro Leszek Miller, na którym spoczywa odpowiedzialność wypracowania rozwiązania kompromisowego dla lewicy, się wygłupia, to zwalnia od odpowiedzialności wszystkich pozostałych. Dlatego wszyscy się wygłupiają - twierdzi.

Lider czy herszt bojówki?

- Kandydatura Iwony Piątek tylko podkreśla błędy Leszka Millera. Jeśli człowiek, który uważa się za lidera lewicy, nie jest w stanie się z nią dogadać, to znaczy, że nie ma umiejętności negocjacyjnych, a więc nie jest liderem, tylko hersztem jednej z bojówek - ocenia prof. Kik i dodaje, że warunkiem odrodzenia się lewicy jest właśnie klęska Millera.

Jako przykład działacza lewicowego, którego "notuje o wiele wyżej", podaje Piotra Ikonowicza. Ten nie ma jednak żadnego wpływu na kształt lewicy, chociaż "swoją aktywnością bardziej zasługuje na uznanie i wiarygodność".

- Pieniądze, mechanizmy, ustawa o finansowaniu partii - to jest jedyna legitymacja SLD, która utrzymuje partię na powierzchni - podsumowuje.

Sukces Millera - porażka lewicy

Politolog prognozuje również, co stanie się po wyborach parlamentarnych. - Jeżeli SLD nie przegra, będzie miało 5-7 proc., to Miller osiągnie swoje cele kosztem lewicy. Nie będzie go interesowało to, że nie ma lewicy, bo on będzie w parlamencie. A jak jeszcze mu dopisze szczęście, to będzie w układzie koalicyjnym - mówi.

A jeśli Sojusz spadnie poniżej progu? Klęska Millera rozpocznie etap wewnętrznych "gier i gierek" działaczy SLD. - Znam młodzież wokół Millera. Tam już nie ma ideowców, są tylko gracze - uważa.

Więcej o: