Tim Locks jest postawnym mężczyzną, który do niedawna prowadził własną firmę budowlaną, a wcześniej był ochroniarzem w klubie nocnym. Postanowił jednak sprzedać swój dom i wyjechać do Iraku, żeby walczyć z Państwem Islamskim - pisze brytyjski dziennik Daily Mail .
Mężczyzna dołączył do chrześcijańskiej grupy Dwekh Nawsha. Nie jest religijny - grupę wybrał ze względu na panujące w niej zasady. Jak tłumaczy w rozmowie z Daily Mail, przekonał go 28-letni Amerykanin, który był pierwszym obcokrajowcem w tym ugrupowaniu. Zapewniono go, że może odejść, kiedy tylko chce. Członkowie są jednak wybierani tylko spośród osób, które mają przydatne dla grupy umiejętności, na przykład wojskowe. Locks może się przysłużyć swoją wiedzą o budownictwie.
- Zeszłego lata siedziałem w domu, oglądając wiadomości i zobaczyłem zdjęcia z góry Sindżar - mówi zapytany o moment, kiedy podjął decyzję o wyjeździe. W sierpniu ubiegłego roku na górze Sindżar doszło do masakry jazydów. - Pomyślałem, że mam wspaniałe życie, pracę i piękny dom. Czas, żebym pomógł komuś innemu - tłumaczy.
Do Iraku dotarł w zeszłym tygodniu. Jest przekonany, że podjął właściwą decyzję. - Pomagam ludziom, którzy nie mają prawie nic, z grupą facetów, których znam od kilku tygodni, ale którzy już teraz są dla mnie jak rodzina - mówi.
Locks przyznaje, że nie ma konkretnego planu na to, jak długo zostanie w Iraku. - Nie mam żadnych ograniczeń. Nie mam powodu, żeby wracać do domu, póki nie wykonam swojego zadania - zapewnia.
- Kiedy [Państwo Islamskie] zniknie z powierzchni Ziemi, wtedy wrócę do Wielkiej Brytanii - mówi.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!