W ramach prowadzonej przez pierwszą damę Stanów Zjednoczonych Michelle Obamę kampanii na rzecz powstrzymania epidemii otyłości do szkół wprowadzone zostały nowe standardy dotyczące lunchów wydawanych dzieciom na stołówkach. Uczniowie mają dostawać mniej kalorii, soli i tłuszczu, a więcej pełnego ziarna, białka, warzyw i owoców.
Zamysł był bardzo dobry - uczniowie w amerykańskich szkołach bardzo często dostawali jedzenie typu fast food, co na pewno przyczyniało się do przybierania na wadze. Szkolne stołówki rządowe wytyczne wprowadziły jednak nieudolnie, serwując dzieciom jedzenie zgodne ze standardami, ale, jak się okazało, niesmaczne, wyglądające nieapetycznie i podane w zbyt małych porcjach.
Donoszą o tym uczniowie, między innymi na Twitterze, gdzie powstała kampania pod hasłem #ThanksMichelleObama ("Dzięki, Michelle Obama"). Dzieci wrzucają zdjęcia lunchów ze stołówki - nędznych porcji, brązowych papek i mięs niewiadomego pochodzenia. Akcja nabrała tempa w listopadzie zeszłego roku, ale do dziś codziennie pojawiają się nowe zdjęcia.
"Oto co mój syn dostał na lunch w liceum. Obrzydliwe"
Nowe, zdrowe wytyczne powodują też wzrost ilości stołówkowego jedzenia, które się marnuje. Szkoły donoszą, że dzieci wyrzucają na przykład świeże warzywa, ale na zdjęciach na Twitterze widać też śmietniki pełne hamburgerów. Po wejściu programu w życie w roku szkolnym 2012-2013 z jedzenia lunchów na stołówce zrezygnował ponad milion uczniów.
Ci, którzy wciąż jedzą szkolne lunche, porównują je z jedzeniem więziennym i nierzadko stwierdzają, że w tym porównaniu wypadają gorzej.
Oburzenie - nie tylko wśród uczniów, ale też rodziców, którym dzieci pokazują swoje posiłki - wywołuje też sama jakość jedzenia. Zdarzają się puste kawałki kurczaka w panierce, hamburgery z odciśniętym nadrukiem z opakowania czy nawet pleśń.
Trudno jednak ocenić, na ile kiepska jakość posiłków wynika ze zbyt skomplikowanych wytycznych rządowych, a na ile z braku inicjatywy szkół, które być może wprowadzają nowe zasady po linii najmniejszego oporu. Na to drugie zdawałoby się wskazywać podawanie dzieciom "posiłków" składających się z dziwnych zestawień jedzenia, jak pojawiający się w relacjach na ten temat paluszek serowy i krewetki.
Niektóre dzieci publikują w internecie przykłady dobrych lunchów ze swoich szkół, sugerując, że niesmaczne czy dziwne jedzenie to wina kucharzy.
Innym czynnikiem wpływającym na tak szerokie niezadowolenie dzieci mogą być wcześniejsze przyzwyczajenia. Niektóre zdjęcia obarczone pretensjami uczniów wcale nie wyglądają nieapetycznie.
Jak w porównaniu do nowych amerykańskich lunchów wyglądają obiady podawane w polskich szkołach? Wyślij swoje zdjęcia na adres martyna.trykozko@agora.pl
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!