Rząd zapłaci za studia za granicą? "Kopacz dofinansuje najbogatsze, amerykańskie uniwersytety"

Premier Ewa Kopacz zapowiada, że rząd zapłaci czesne najwybitniejszym polskim studentom uczącym się na najlepszych uniwersytetach świata. - Nie rozumiem dlaczego, zamiast pakować te pieniądze w polskie uniwersytety, rząd chce je wydać za granicą - tak do pomysłu premier na antenie TOK FM odnosił się Waldemar Siwiński, prezes Fundacji Edukacyjnej Perspektywy.

Premier Ewa Kopacz wprowadza w życie, zaprezentowany w expose, projekt dofinansowań dla najwybitniejszych polskich studentów uczących się na najlepszych uczelniach za granicą. Program ma polegać na opłacaniu czesnego i finansowego wsparcia na początku dla 100 najlepszych Polaków na zagranicznych uczelniach. Docelowo ma ich być 250. Po ukończeniu studiów każda osoba korzystająca z takiego stypendium będzie zobowiązana do odpracowania 5 lat w Polsce.

"Nikt nie wróci"

- Propozycja rządu, aby opłacać czesne najlepszym polskim studentom za studia na zagranicznych uczelniach jest dobra, choć biorąc pod uwagę stan polskich uniwersytetów wydaje się być absurdalna - mówił w Pierwszym Śniadaniu w TOKu Waldemar Siwiński, prezes Fundacji Edukacyjnej Perspektywy. Siwiński zwraca uwagę na to, że nikt z młodych ludzi, w których państwo zainwestuje nie będzie chciał wrócić do kraju. - System jest tak zaprojektowany, że jeśli osoba, która dostanie stypendium, dajmy na to na studia doktoranckie, złamie umowę i nie będzie chciała wrócić do kraju, będzie zobowiązana oddać równowartość polskich studiów doktoranckich, czyli około 15 tysięcy złotych. Nie trzeba tego komentować. Oczywiste jest, że nikt nie wróci - komentował.

Podkreślił jednak, że taka praktyka jest stosowana w wielu innych krajach, z założeniem, że równolegle do programu stypendialnego na wyjazdy istnieje drugi, który zachęca tych, którzy już zagraniczne uczelnie skończyli do powrotu. - Jeżeli chcemy mieć świetnych zagranicznych wykładowców, lub chcemy, żeby ci wykształceni na Harvardzie Polacy wrócili, to zróbmy program, który ich do tego zachęci. Dlaczego mamy czekać 10 lat, żeby Polacy wrócili, jeśli można część tych pieniędzy już teraz wykorzystać, żeby takich ludzi sprowadzić - tłumaczył Siwiński.

Amerykanie przejmą polskie fundusze?

- Rektorzy polskich uczelni buntują się przeciwko pomysłowi zaprezentowanemu przez premier Kopacz, nie dlatego, że chcą źle dla studentów. Stwierdzają tylko, że skoro nagle znalazło się 336 milionów złotych, to można je inaczej wydać, bo wiadomo, że polskie uczelnie są w opłakanym stanie. Zapytajmy się polskich studentów i uczonych jak oni chcieliby wydać te pieniądze. A tu nikt ich o zdanie nie spytał - oburzał się Siwicki.

Zaznaczył również, że rząd nie będzie się zastanawiał, jak wydać te pieniądze, ponieważ program ma wejść w życie już w 2016 roku. - Premier Kopacz, już wie, co zrobi z pieniędzmi - dofinansuje amerykańskie uniwersytety. Protestujemy nie przeciwko pomaganiu studentom, tylko przeciwko wpłacaniu dużych sum na konta najlepszych amerykańskich uczelni, które i tak są najbogatsze. Zamiast inaczej zagospodarować te pieniądze oddamy je Amerykanom - tłumaczył Siwiński.

Przypomniał, że dla wszystkich zdolnych amerykańskie i brytyjskie uczelnie mają przygotowane stypendia naukowe. - Ten pomysł to jest zabieg przedwyborczy rządu. Tylko nie rozumiem dlaczego, zamiast pakować te pieniądze w polskie uniwersytety, rząd chce je wydać za granicą. To jest sygnał dla najzdolniejszych polskich uczniów, żeby wyjeżdżali, bo tu nie będą mogli się rozwijać. Zamiast wysyłać młodzież do najlepszych szkół za granicą powinniśmy robić wszystko, żeby nasze uniwersytety do takiej czołówki należały - mówił.

"Jesteś zdolny i młody? Wyjeżdżaj!"

Za przykład podał Rosję, gdzie 15 najlepszych uczelni dostało miliard dolarów na rozwój, tak, by móc poprawić swoją konkurencyjność. - Nie ma żadnego programu, który by pomógł polskim uczelniom. Jedyne rozwiązanie, jakie rząd proponuje to "Jesteś zdolny i młody? Wyjeżdżaj!". To system prawny i finansowy uczelni je obciąża i hamuje ich rozwój. Polskie uczelnie są niedofinansowane. Mamy jeden procent budżetu, który idzie na szkolnictwo wyższe. To jest strasznie mało. My nie mamy wykładowców zagranicznych, nie mamy studentów z zagranicy, a to osłabia pozycję polskich szkół - skwitował Siwiński.

Więcej o: