W niedzielę zgodnie z porozumieniami z Mińska miało dojść do zawieszenia broni na Ukrainie. Pomimo tego w Donbasie trwają walki - najcięższe w okolicach tzw. "debalcewskiego kotła". Tak określa się rejon miasta Debalcewe, gdzie kilka tysięcy ukraińskich żołnierzy znalazło się w okrążeniu. W ostatnich dniach docierały informacje o krytycznej sytuacji broniących się tam Ukraińców. Dziś podjęto decyzję o wycofaniu wojska z bronionego obszaru. Sytuację relacjonowaliśmy na żywo . Jest to kolejna już w tej wojnie porażka armii ukraińskiej. O powodach klęski i jej możliwych skutkach rozmawiamy z Jakubem Palowskim z portalu Defence24.pl .
Jakub Palowski, dziennikarz portalu Defence24.pl: - Głównym czynnikiem, który spowodował, że strona ukraińska musiała wycofać się spod Debalcewego, jest pośredni i bezpośredni wpływ Rosji.
W ostatnich dniach w szeregach separatystów zwiększył się udział nie tylko sprzętu, ale nawet regularnych sił rosyjskich. Mówi się o obecności czołgów, artylerii. Co więcej, separatyści wykorzystują elementy rosyjskiego systemu dowodzenia. Dzięki temu ich działania są bardziej skoordynowane.
- Prawdopodobnie chciano uniknąć całkowitego zniszczenia jednostek, które się tam znajdowały. W miarę trwania takiego okrążenia, gdzie jedna strona stale dostaje posiłki, dysponuje możliwością manewru, rozpoznania, mogłoby dojść do jeszcze większych strat.
Trudno to jednoznacznie określić. Z jednej strony wiadomo było, że separatyści mają przewagę. Z drugiej strony, nie możemy stwierdzić, czy wcześniejszy odwrót nie byłby jeszcze bardziej wykorzystany do celów politycznych, czy też przez rosyjską propagandę.
Nie mogę precyzyjnie powiedzieć, jakie siły separatystów walczyły o miasto. Ale co ważne, separatyści - a de facto strona rosyjska - mają możliwość stałego uzupełniania sił w Donbasie.
Rosjanie regularnie przerzucają tam swoje jednostki. Dlatego nawet, jeśli gdzieś uda się Ukraińcom utrzymać przez kilka dni, zadając przeciwnikowi straty, to i tak druga strona ma większe możliwości uzupełniania sił.
Nie. Dochodzi tu też kwestia zaawansowanych systemów uzbrojenia. Były one transportowane nawet w ostatnich dniach. Na zdjęciach są widoczne np. typy czołgów, których nie posiada armia ukraińska. Nie ma wątpliwości, że pochodzą one z Federacji Rosyjskiej.
Miasto jest położone na strategicznej drodze między Donieckiem a Ługańskiem i posiadanie tej pozycji zmienia układ sił po obu stronach. Przejęcie kontroli nad Debalcewem jest bardzo korzystne dla separatystów.
Nawet jeśli drogi i tory kolejowe są teraz zniszczone, to w dłuższej perspektywie otwiera to możliwość lepszej komunikacji między samozwańczymi republikami Doniecką i Ługańską.
Powodów jest kilka, to złożona sytuacja. W pewnym stopniu każdy z tych czynników: brak sprzętu, błędy dowództwa i decyzje polityczne, morale wśród żołnierzy - to wszystko wpływa na taki, a nie inny wynik walk.
Ukraina od dawna nie modernizowała armii. Są też braki w wyszkoleniu - tego nie da się szybko nadrobić. Nie można powiedzieć, że nic nie zależy od działań i decyzji wojska i polityków. Ale szeroko zakrojone wsparcie Rosji dla separatystów stawia Ukraińców w pewnym stopniu na przegranej pozycji.
Nie można do końca przewidzieć, jak na dozbrojenie Ukrainy zareagowaliby Rosjanie. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że dotychczasowa polityka państw NATO i UE miała przede wszystkim ograniczyć liczbę ofiar. Patrząc na to, co stało się choćby w Debalcewem, trudno uznać te działania za skuteczne.
Część komentatorów uważa, że przekazanie pewnych elementów uzbrojenia pomogłoby Ukrainie. Na przykład, gdyby Ukraińcy otrzymali systemy przeciwpancerne czy radary, które pozwalają lokalizować, skąd prowadzony jest ostrzał artyleryjski, mogłoby to sprawić, że separatyści byliby mniej skłonni do działań ofensywnych. To z kolei zwiększyłoby szanse na jakieś rozwiązanie pokojowe, bo agresja stałaby się dla Rosji mniej opłacalna.
Ukraina i tak nie byłaby stroną dominującą, ale przeciwnik musiałby wziąć taką zmianę na froncie pod uwagę. O dozbrojenie Ukrainy apeluje m.in. profesor Brzeziński, były doradca prezydenta Cartera.
Zaawansowane systemu uzbrojenia oczywiście wymagają odpowiednich umiejętności. Należałoby uwzględnić pewien czas i środki, które trzeba by poświęcić na szkolenia.
Trudno przewidzieć, jak wpłynęłoby to na przebieg konfliktu. Mogłoby zaostrzyć sytuację i spowodować odpowiedź Rosji. Trzeba pamiętać, że wciąż nie wykorzystuje ona całych swoich możliwości. W walkach praktycznie nie bierze udziału lotnictwo, co zmieniłoby układ sił jeszcze bardziej na niekorzyść Ukrainy.
Niestety z tą wypowiedzią trzeba się zgodzić. Mieliśmy już do czynienia z ofensywą Ukrainy w ubiegłym roku i zakończyła się ona klęską. Trudno mówić teraz o możliwości działań ofensywnych na większą skalę. Ukraińcy muszą się skupiać na defensywie.
Część komentatorów obawia się ataku na Mariupol (miasto portowe nad Morzem Azowskim, liczące prawie pół miliona mieszkańców -red.). Jednak atak na duże miasto mógłby spowodować nałożenie kolejnych sankcji. A tego strona rosyjska prawdopodobnie będzie chciała uniknąć - przynajmniej w najbliższym czasie.
Nawet jeśli podejmą takie kroki, może być to tylko na pewien czas. A okres spokoju separatyści mogą wykorzystać wzmocnienie swoich sił i przygotowanie do kolejnej ofensywy. Mieliśmy już jedno porozumienie mińskie. Ono na jakiś czas uspokoiło sytuację, ale jak widać, nie doprowadziło do rozwiązania konfliktu.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!