Sobotni pożar na moście Łazienkowskim poważnie uszkodził jego konstrukcję, a zamknięcie przeprawy znacznie utrudniło poruszanie się po stolicy. Na razie nie wiadomo też, kiedy zostanie przywrócony ruch na trasie - eksperci nie wykluczają, że niezbędny będzie generalny remont mostu.
"Rzeczpospolita" zauważa jednak, że paraliż komunikacyjny Warszawy to tylko jeden z problemów. W artykule "Most kompromitacji" eksperci w rozmowie z gazetą krytykują stan ochrony obiektów infrastruktury krytycznej w Polsce i "fatalny obraz bezpieczeństwa państwa", który pokazały pożar i jego konsekwencje. - Warszawa, stolica 40-milionowego państwa, nie miała żadnej strategii na wypadek takiego zagrożenia. Nikt nie przewidywał, że coś takiego może się stać. Dlatego reakcja jest tak chaotyczna - mówi dla dziennika dr Łukasz Kister, specjalista ds. bezpieczeństwa z Collegium Civitas.
"Rz" przypomina też, że za pożar mogą odpowiadać bezdomni, którzy pod przeprawą wypalali miedziane kable. "Ani na moście, ani pod nim nie było zainstalowanych kamer monitoringu miejskiego" - czytamy. Rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj przyznał też w rozmowie z dziennikiem, że zniszczone podczas pożaru kable telekomunikacyjne włożono do studzienek bez zgody ZDM. Sobieraj tłumaczył, że niektóre firmy kładły światłowody nocami - teraz będą miały naliczane kary za korzystanie z infrastruktury miejskiej bez umowy.
Pożar pod mostem Łazienkowskim wybuchł w sobotę późnym popołudniem. Rozgrzana stalowa konstrukcja mostu spowodowała odkształcenie się asfaltowej nawierzchni. Kierowcy, którzy przejeżdżali przez most przed samym jego zamknięciem, relacjonowali, że jechało się po nim jak po wyboistej leśnej drodze.
W gaszeniu pożaru na moście wzięło udział 40 jednostek straży pożarnej, a sama akcja trwała 12 godzin.
Całość czytaj w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" >>>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!