Wybory prezydenckie. Kukiz: Jeśli nie zbiorę 100 tys. podpisów, przynajmniej nie będę musiał kupować garnituru

- Jeśli nie zdobędę wymaganych stu tysięcy podpisów, dzięki którym mógłbym startować w prezydenckim wyścigu, dam sobie spokój. Przynajmniej nie będę musiał sobie kupować garnituru - powiedział w TVN 24 Paweł Kukiz, muzyk i samorządowiec, a także kandydat na prezydenta kraju.

- Na zebranie podpisów mam czas do 26 marca. To bardzo krótki termin. Będę teraz jechał swoją mantrą: łatwiej zebrać podpisy partiom politycznym, które mają swoje klany, swoich urzędników, swoich członków - powiedział Kukiz, który był gościem Moniki Olejnik w "Kropce nad i". - Liczę na odruch obywatelski - dodał.

Kandydaci lepsi i gorsi

- Zauważyłem, że media, niestety, próbują dzielić kandydatów na poważnych i niepoważnych. Ja jestem, oczywiście, w tej drugiej grupie. Choć sondaże dają mi 4 proc. poparcia, ja im nie wierzę. Ale jeśli to poparcie takie faktycznie by było, to byłoby dobrze - powiedział muzyk. Według niego polskie media "umyślnie bądź nie" przez ostatnie lata "wykreowały obraz prezydenta Bronisława Komorowskiego jako monarchy".

- Każdy, kto by chciał się z nim zmierzyć w wyborach, jest traktowany jako człowiek oszołomiony, niespełna rozumu czy desperat. Moja żona nie przepada za Komorowskim, ale kiedy oznajmiłem jej, że chcę kandydować, bo to etap mojej walki o jednomandatowe okręgi wyborcze, była przerażona - opowiadał Kukiz.

"Jak możesz być w tej grupie oszołomów?"

- Powiedziała do mnie: jak ty możesz być w tej grupie, nie pamiętam, jakiego dokładnie słowa użyła, oszołomów? Tu zaczęła wymieniać nazwiska: Korwin-Mikke, Ogórek... Wymieniła wszystkich, tylko nie Komorowskiego. Przerażona powiedziała, że nie ma pojęcia, dlaczego go pominęła - muzyk relacjonował rozmowę ze swoją żoną.

Rozwijając myśl o jednomandatowych okręgach, powiedział: - Chcę zmienić ustrój na taki, jaki jest w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii. Taki, jaki jest we wszystkich cywilizowanych państwach. Nie chcę żyć w kraju, w którym jest ustrój jak w Afganistanie - powiedział Kukiz.

"Kredyt we frankach to lichwa"

- Moimi PR-owcami są ludzie. Rozmawiam z nimi na ulicy i oni mówią, że jest w Polsce źle, że mamy państwo urzędnicze. Mamy taki ustrój, który nie służy obywatelom. To jest ustrój dla partii politycznych - uważa muzyk.

Jego zdaniem państwo powinno pomóc "frankowiczom". - Kredyt we frankach to nie kredyt. Ja mam taki kredyt i dopiero ostatnio zorientowałem się, że to jest lichwa, nie kredyt - powiedział Kukiz.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: