Mundury, w których pojawiał się na oficjalnych uroczystościach Marek P., kupione zostały na jednym z portali internetowych. Podobnie jak atrapy broni palnej, odznaczenia, ordery, a nawet legitymacje służbowe. Mężczyzna najczęściej wcielał się w rolę majora Żandarmerii Wojskowej. Z przesłuchań wynika, że Marek P. już od dziecka chciał być wojskowym, jednak nigdy nie udało mu się tego marzenia spełnić.
- Robił karierę niczym filmowy Nikodem Dyzma - powiedział dla "Wiadomości" podinspektor Mariusz Ciarka. - Zaczął pojawiać się na różnego rodzaju lokalnych uroczystościach państwowych, samorządowych. Tam podawał się za wysokiego rangą oficera Wojska Polskiego - mówi.
Marek P. wykorzystywał swoją "pozycję" i obiecywał m.in. załatwianie pracy w służbach mundurowych czy przyznanie kompanii honorowych na uroczystościach. Ostatecznie został zatrzymany, kiedy w czasie jednej z nich założył stary typ czapki wojskowej. Zauważyli to prawdziwi funkcjonariusze.
Proceder mógł trwać nawet kilka lat. Marka P. widać m.in. na zdjęciach z Łopusznej, kiedy to w 2013 roku, w pełnym umundurowaniu odbierał srebrny medal "Za zasługi dla pożarnictwa" z rąk posła Edwarda Siarki.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!