"Bogumił Kulczycki poza działalnością w ORMO pracował też w przedsiębiorstwach handlu zagranicznego oraz wyjeżdżał w latach 80. na intratne kontrakty do Libii czy Pakistanu" - czytamy na Niezależnej. Portal przytacza też rozmowę Jarosława Kulczyckiego z "Super Expressem", w której dziennikarz opowiada o swoim domu rodzinnym. "Pochodzę z tzw. dobrego, inteligenckiego domu, w którym byli kochający się rodzice - mama Barbara i tata Bogumił (...) Chodziłem do szkoły nr 70 przy ulicy Bruna, chociaż wszyscy z mojego osiedla poszli do <<205>>" - czytamy. Kulczycki miał również należeć do "reżimowego harcerstwa, ZHP".
Jak podaje Niezależna, o działalności ojca Kulczyckiego poinformował Maciej Marosz, jeden ze współautorów książki "Resortowe dzieci. Media".
Do spotkania dziennikarza TVP Info i publicysty "wSieci" doszło w dniu inauguracji kampanii kandydata na prezydenta z ramienia PiS Andrzeja Dudy. Warzecha powiedział w studio TVP, że porównywanie konwencji Dudy i prezydenta Komorowskiego "to tak, jakby zestawić najnowsze porsche 911 ze starym polonezem". Prowadzący program "Z dnia na dzień" Jarosław Kulczycki zapytał dziennikarza, czy bierze pieniądze za udział w kampanii Andrzeja Dudy.
- Ale dlaczego nie mogę używać takiego porównania jako publicysta? - bronił się Warzecha. - Dlaczego mnie pan obraża? - pytał. - Jest pan dziennikarzem, powinien pan mieć do tego dystans - odparł Kulczycki. - Jeżeli pan będzie mi sugerował dalej, że biorę pieniądze za propagowanie Andrzeja Dudy, to wyjdę ze studia - zagroził publicysta "W Sieci". - Bo tak to zabrzmiało. Poprosimy o analizę - odparł Kulczycki. - Moja analiza jest taka, jak powiedziałem - odbił piłeczkę Warzecha. - Dziękuję bardzo - skwitował prowadzący i zwrócił się z pytaniem do drugiego gościa, politologa Norberta Maliszewskiego.
Gdy po długim wywodzie Maliszewskiego prowadzący wrócił do Warzechy, sprzeczka wybuchła na nowo. - Boję się cokolwiek powiedzieć, bo za chwilę pan znowu zasugeruje, że jestem opłacany przez sztab Andrzeja Dudy. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak mam dalej w tym programie zabierać głos - mówił wyraźnie skonfundowany Warzecha. - Mam z tym pewien problem.
- Profesjonalnie, proszę - odpowiedział Kulczycki. To zdenerwowało publicystę "W Sieci". Spytał, czy to Kulczycki będzie wyznaczał mu standardy profesjonalizmu. - Kim pan jest, żeby tego typu rzeczy dyktować gościowi w swoim programie? - zapytał. - To są ogólnie przyjęte przez wszystkich standardy - tłumaczył się Kulczycki. - A pan reprezentuje kogo? - drążył Warzecha. - Siebie - odparł Kulczycki. - No właśnie, więc to są standardy pańskie. A moje są może inne i uważam, że mam prawo używać takich porównań, jakich używam. I mam prawo nie być obrażanym przez pana w tym programie - podkreślił.
Gdy dziennikarz po raz kolejny zapytał o analizę konwencji, Warzecha odparł, że już swoje w tym temacie powiedział. "Aha, traktor i porsche" - skwitował Kulczycki i zmienił temat. Po przerwie okazało się, że Warzecha opuścił studio. A na Twitterze napisał, że "rozważy dalsze kroki" wobec gospodarza programu:
W sprawie sugestii dziennikarza TVP Info wypowiedział się rzecznik PiS Marcin Mastalerek. W oświadczeniu napisał: "Łukasz Warzecha ani żaden inny dziennikarz nie "bierze pieniędzy" od sztabu wyborczego Andrzeja Dudy ani Prawa i Sprawiedliwości. Takie insynuacje są poniżej standardów dziennikarskich, dlatego powinny spotkać się ze stanowczą reakcją prezesa TVP pana Juliusza Brauna, oraz osób nadzorujących pracę redakcji TVP Info i redaktora Kulczyckiego. W związku z tą kłamliwą sugestią zwrócimy się do prezesa TVP, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Komisji Etyki TVP o zajęcie stanowiska w tej sprawie, i wyciągniecie konsekwencji wobec redaktora Kulczyckiego".
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!