Barack Obama uciął dyskusję o dostawach broni dla ukraińskiej armii argumentem, że musi najpierw uzgodnić to z Angelą Merkel. - W kryzysie na Ukrainie to właśnie Merkel jest najważniejszym partnerem USA - powiedział doradca Obamy ds. bezpieczeństwa.
Podobnie widzą to amerykańskie media. "Jeśli ktoś ma jeszcze wpływ na prezydenta Rosji, to tylko niemiecka kanclerz" - brzmiały komentarze. Jednak wobec frustrujących relacji ze wschodniej Ukrainy w USA narastają krytyka i zniecierpliwienie.
- Wygląda na to, że Merkel jest gotowa dać Rosjanom coś więcej - stwierdził prezenter telewizji NBC Chuck Todd. - No cóż, Ameryka jest z Marsa, a Europa z Wenus. Często już tak bywało. Ja jestem w każdym razie za tym, by dozbroić Ukrainę. Nie jesteśmy wprawdzie w stanie zwyciężyć Rosji, ale powinniśmy podwyższyć koszty, które poniesie Putin - odpowiedział na to David Brooks, renomowany publicysta "New York Timesa".
W otoczeniu Obamy nie jest tajemnicą, że nikt nie byłby bardziej szczęśliwy niż on, gdyby niemiecko-francuska inicjatywa zakończyła się sukcesem. Co jednak, jeśli ta ostatnia szansa na porozumienie zakończy się porażką? - Wtedy Zachód będzie musiał porozumieć się co do dostaw broni dla Ukrainy. Musimy podwyższyć wojskową cenę za postępowanie Rosji. Same sankcje gospodarcze nie zmienią bowiem kursu Putina - uważa Adam Schiff, kongresmen z Partii Demokratów.
Z podobnym apelem wystąpiła grupa amerykańskich senatorów. Aby lepiej się bronić, Ukraina potrzebuje skutecznej broni przeciwpancernej i dronów zwiadowczych. Jednak takiej eskalacji sytuacji na Ukrainie Angela Merkel chce uniknąć. Dlatego spotka się także z kongresmenami.
W Waszyngtonie nie ma na razie mowy o sporze w relacjach transatlantyckich. - Nie ma żadnego pęknięcia - oświadczył sekretarz stanu USA John Kerry. A były doradca Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Tom Donilon mówi raczej o strategii rozpisanej na role. - Dopiero nasze groźby dostaw broni wprowadziły nową dynamikę do negocjacji. W każdym razie spotkanie Obama-Merkel jest bardzo ważne - uważa Donilon.
To, że kluczową postacią w rozwiązaniu kryzysu na Ukrainie, jest niemiecka kanclerz i to, że przy stole negocjacyjnym w Mińsku nie będzie Amerykanów, jest dla Republikanów dowodem na słabość Obamy w polityce zagranicznej. To dodatkowy zgrzyt, który towarzyszy wizycie Merkel w Białym Domu.
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''