Postać króla, szczególnie w dzisiejszych czasach, kojarzy się głównie z osobą pilnującą w pałacu żyrandola. Są jednak na świecie monarchowie, którzy zaprzeczają temu stereotypowi. Należy do nich zdecydowanie władca Jordanii, Abdullah II.
Choć informacje, jakoby osobiście bombardował cele Państwa Islamskiego , okazały się internetową plotką, stały się przyczynkiem do przybliżenia sylwetki tego króla, który - jak pisze "The Telegraph" - na Bliskim Wschodzie jest znany jako "człowiek czynu".
Abdullah II przyszedł na świat 30 stycznia 1962 roku. Jego ojcem był jordański monarcha Hussein, matką - Antoinette Avril Gardiner, Brytyjka, której ojciec był wysokim oficerem w brytyjskiej armii.
Nie do końca wiadomo, jak poznali się rodzice Abdullaha. Krąży kilka wersji odnośnie tej kwestii, a jedna z nich jest bardzo romantyczna. Według niej król i jego późniejsza wybranka spotkali się na planie filmu "Lawrence z Arabii". Zdjęcia do niego kręcono w Jordanii i król Hussein od czasu do czas pojawiał się na planie, by przyjrzeć się kulisom pracy filmowców. Gardiner pracowała tam zaś jako asystentka produkcji. Według innych źródeł para poznała się po tym, jak ojciec Brytyjki zaczął pracować w Jordanii jako doradca wojskowy.
Mniejsza z tym - para pobrała się w 1961 r. (do rozwodu doszło 11 lat później). Owocem związku Husseina i Gardiner, a właściwie księżnej Muny al-Hussein, bo takie imię przybrała po ślubie, był książę Abdullah.
Rodzice zadbali o światowe obycie syna. Młody książę uczył się w USA w szkole z internatem, dzięki czemu świetnie mówi po angielsku - pisze "The Telegraph". Nacisk położono też na jego wychowanie wojskowe, co zaowocowało tym, że służył w armii brytyjskiej. Jest wykwalifikowanym pilotem śmigłowców i kierował jordańskimi siłami specjalnymi, dopóki po śmierci swego ojca w 1999 r. nie został królem.
Król podziela filmowe zainteresowania swojego ojca. Jest wielbicielem "Star Treka". W 1996 r. zwrócił się do jego twórców z prośbą, by mógł pojawić się na ekranie. I tak się stało! Abdullah dostał maleńki epizod:
Ponadto, gdy kręcono "Tansformers II", król zgodził się na udział w tym filmie jordańskich sił powietrznych. Abdullah uwielbia kino przygodowe - jego żona Rania skarżyła się nawet kiedyś mediom, że wolałaby, aby pasjonował się nieco bardziej "babskimi" filmami, których sama jest fanką.
Abdullah kocha też jazdę motocyklem - według doniesień jordańskich mediów zjeździł na tym środku lokomocji pół Stanów Zjednoczonych. Jednak Rania opisuje swojego męża jako "rodzinnego faceta", którego najbardziej relaksuje wyjście do zacisznej knajpki wraz ze swoją rodziną.
Jordańczycy znają jednak inny wizerunek swojego monarchy - "króla wojownika" - pisze "Business Insider" . Król wprawdzie osobiście nie bombarduje terrorystów, ale jest tzw. jumpmasterem. Uczy jordańskich żołnierzy skoków ze spadochronem. Film z jednego z takich lotów szkoleniowych zamieściły w zeszłym roku jordańskie służby:
Abdullah jest uważany za dobrego władcę - od czasu jego wstąpienia na tron poprawiła się sytuacja jordańskiej gospodarki, między innymi dzięki forsowaniu idei partnerstwa prywatno-publicznego oraz większej liczbie zagranicznych inwestycji. Wzrosło też znaczenie Jordanii w regionie. W 2010 r. Abdullah został uznany za czwartego najbardziej wpływowego muzułmanina na świecie.
Podkreśla się, że jednym z celów króla jest podwyższenie komfortu życia obywateli. Abdullah działa w obszarach takich jak edukacja czy telekomunikacja. W 2010 r. wezwał rząd do regulacji cen internetu, tak by jak najwyższa liczba Jordańczyków mogła sobie pozwolić na dostęp do niego. Za rządów Abdullaha w Jordanii ustanowiono też sześć specjalnych stref ekonomicznych.
W 2010 r. król zaproponował ONZ ustanowienie Światowego Tygodnia Zgody między Wyznaniami. Miałby on być symbolem dialogu międzyreligijnego, a także wyrazem potępienia nietolerancji i dyskryminacji ze względów religijnych. W 2014 r. król wyraźnie opowiedział się za walką przeciwko dżihadystom z Państwa Islamskiego. Dziś przeciwko nim walczą m.in. jordańscy żołnierze.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!