Powodem do niepokojów na Litwie są oczywiście wydarzenia ukraińskie, które napawają niepokojem także inne państwa bałtyckie. I właśnie dlatego tamtejsze ministerstwo obrony przygotowało broszurę, która już w przyszłym tygodniu ma trafić do cywilów w całym kraju.
- Nie panikuj, nie trać kontroli, myśl trzeźwo - brzmi jedna z porad. - Strzały tuż pod twoim oknem nie oznaczają jeszcze końca świata - pouczają wojskowi.
Oprócz takich "oczywistości" są jednak rady dotyczące również czynnego oporu. - Litwini powinni przeciwstawiać się okupacji poprzez demonstracje i strajki - można przeczytać w tej swoistej "instrukcji" na czas wojny. - Prace powinny zaś być wykonywane z mniejszym zaangażowaniem - przekonuje ministerstwo.
W razie wrogiej inwazji resort proponuje także korzystanie z nowoczesnych metod komunikacji, które sprawdziły się choćby podczas "arabskiej wiosny" czy protestów na kijowskim Majdanie. Obywatele powinni organizować się za pomocą Twittera i Facebooka, a ci, którzy są w stanie - przeprowadzać cyberataki wobec wroga.
Czy obawy Litwinów są uzasadnione? Najwidoczniej wychodzą oni z założenia, że lepiej chuchać na zimne. Tym bardziej że w ubiegłym miesiącu, jak informuje Reuters, Rosjanie zgromadzili w obwodzie kaliningradzkim ok. 9 tys. żołnierzy i ponad 55 okrętów wojennych.
- Przykład Ukrainy i Gruzji, państw, które utraciły część swoich terytoriów, pokazuje nam, że nie możemy wykluczyć podobnej sytuacji i powinniśmy być w gotowości - przekonuje Juozas Olekas, litewski minister obrony.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!