- To jest prezent i doradca dla pani premier Ewy Kopacz, wcześniej wylaliśmy gnojownicę w urzędzie wojewódzkim, a teraz będą już tylko bardziej radykalne protesty - deklarowali przed kamerami TVP Info rolnicy, którzy biednego dzika w małej klatce przywieźli aż z Podlasia. Wg relacji dziennikarzy towarzyszył im też poseł PiS i były minister rolnictwa (sic!) Krzysztof Jurgiel.
Dzik w zamyśle rolników miał być nie tylko "żartem", którego ostrze skierowano w partię rządzącą (ksywka "Donald" nadana zwierzakowi), ale także wyrazem ich protestu przeciwko dzikom właśnie, które rujnują im uprawy (a rekompensaty państwowe są ponoć niewystarczające), oraz symbolem "jedności z górnikami". Jak widać, jeden mały dzik, a znaczeń nieskończona wielość.
Pytanie tylko, dlaczego na gierkach protestujących i polityków cierpieć ma właśnie dzikie zwierzę. Jego dramatyczne losy śledził na Twitterze m.in. Piotr Witwicki, dziennikarz stacji Polsat News. Gdy rolnicy próbowali wypuścić dziką świnię w Sejmie - powstrzymała ich Straż Marszałkowska. Najpierw były prośby - Proszę zabrać tego dzika - apelowali funkcjonariusze, a następnie odebrali rolnikom klatkę ze zwierzęciem i porzucili ją na pobliskim trawniku. Tymczasem rolnicy nie niepokojeni przez nikogo oddalili się. A dziczek został sam.
O porzucone zwierzę zapytaliśmy Adama Wajraka, znanego działacza na rzecz ochrony przyrody i dziennikarza "Gazety Wyborczej". - Jeżeli rolnicy twierdzą, że to jest dzik, to wierzymy im na słowo, choć w Polsce jest też dużo hodowanych świnio-dzików - zaznacza. - Rolnicy powinni mieć zezwolenie z odpowiedniego starostwa na przechowywanie zwierząt łownych, jeśli go nie mają, tylko go sobie złapali, to jest to zwykłe kłusownictwo i powinni za to odpowiedzieć - tłumaczy.
Jak zaś w takiej sytuacji, w nowym miejscu, w zamkniętej klatce czuje się sam zwierzak? - Jeśli rzeczywiście nie pochodzi z żadnej hodowli, to jest bardzo zestresowany. On powinien zostać usunięty z widoku ludzi, przeniesiony w miejsce, gdzie jest jakaś zagroda. Tam trzeba by go wypuścić i zobaczyć, co się z nim dzieje, w jakim jest stanie - tłumaczy Wajrak. Dodaje też, że pierwszą rzeczą, jaką powinna zrobić interweniująca Straż Marszałkowska, jest wezwanie policji, która sprawdziłaby, czy rolnicy mieli zwierzę legalnie.
Dziki w naturalnych warunkach wyglądają tak (fotografia Adama Wajraka)
Dziki w Puszczy Białowieskiej ADAM WAJRAK fot. Adam Wajrak/AG
Wspierający protest rolników polityk PiS nie mógł z nami rozmawiać. Krzysztof Jurgiel prowadził bowiem posiedzenie jednej z sejmowych komisji. Policja na miejscu zdarzenia pojawiła się dopiero po jakimś czasie.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!