Piechociński: Nie będziemy dokładać 66 zł do każdej tony węgla

Minister gospodarki: Celem nie jest wybudowanie przy kopalni wielkiej góry węgla, do której dołożymy 66 zł za tonę. Ten węgiel musi się sprzedawać.

Janusz Piechociński w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet przyznał, że pewna część odpowiedzialności za obecną sytuację w górnictwie należy do niego.

- Czuję się współodpowiedzialny za to, że nie udało mi się przez także te dwa ostatnie lata przekonać reprezentantów związków zawodowych - bardzo licznych, często ze sobą skłóconych - do tego, że trzeba zrezygnować z rozwiązań tworzących otoczenie polskiego węgla, bo nie nadążamy za czasem - stwierdził. - Mówię tutaj o starych układach zbiorowych, mówię o oczekiwaniu, że można zmienić wszystko, a przede wszystkim ma zmienić się państwo, które ma dosypywać pieniędzy, a samo górnictwo nie - zaznaczył.

Rozmowy ze związkami trwały dwa lata

Na pytanie o to, kto nominował szefa Kompanii Węglowej, odparł, że został on wyłoniony w otwartym konkursie - Czyli pan nominował? Więc pan bierze odpowiedzialność za to? - dopytywała Olejnik. - Oczywiście, ja tej odpowiedzialności nie ukrywam - odparł Piechociński. - Miejmy jednak też świadomość, że w Katowickim Holdingu Węglowym wciąż mamy układ z lat, uwaga, 1990-91.

Zapytany o to, dlaczego podczas siedmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej ustawa o górnictwie nie została uchwalona i dopiero teraz jest ona "przepychana nocą", odparł, że jest to zbyt duże uproszczenie.

- Od dwóch lat odbyło się co najmniej kilkadziesiąt spotkań z reprezentacją załogi, także z samorządowcami tamtego terenu. To nie jest tak, że ten problem nagle się pojawia - podkreślił. - Do tego ostatni kwartał to jest załamanie się cen wszystkich surowców - stwierdził, tłumacząc, że kilka lat temu eksport węgla był bardzo opłacalny, podczas gdy dziś sytuacja jest inna.

"Strona społeczna nie zgadzała się na zmiany"

Na pytanie o to, dlaczego do likwidacji przeznaczono akurat te cztery kopalnie, Piechociński odparł, że to one stanowią najsłabszy punkt państwowego górnictwa węglowego, ponieważ właśnie te kopalnie wygenerowały w ciągu 2013 i 2014 roku 190 mln zł straty.

- Na przełomie 2013 i 2014 roku Ministerstwo Gospodarki zleciło niezależny audyt, w którym bardzo wyraźnie wskazaliśmy, gdzie są te słabości, ale trafiliśmy na totalny opór strony społecznej, która nie godziła się na jakiekolwiek zmiany - powiedział, na co Olejnik przypomniała, że w pierwszej połowie 2014 roku premier Donald Tusk obiecywał, że kopalnie nie będą likwidowane.

"Zabrakło mi determinacji"

Piechociński przyznał też, że już wtedy wiedział, że Donald Tusk składa związkom obietnice bez pokrycia. - Czuję, że zabrakło mi determinacji, żeby wyjść z rozmów w Katowicach i powiedzieć ówczesnemu premierowi, że to jest błąd, że deklaruje wobec związków zawodowych coś, co jest nie do zrealizowania - przyznał wicepremier.

- To dlaczego pan tego nie powiedział? - dopytała Olejnik. - Dlatego, że to jest premier, a ja jestem wicepremierem - stwierdził lider PSL.

"Celem nie jest wybudowanie wielkiej góry węgla..."

Minister gospodarki na stwierdzenie, że górnicy żądają, żeby pozwolić im wydobywać więcej, a wtedy nie będą ponosić strat, odpowiedział, że węgiel musi się sprzedawać.

- Celem samym w sobie nie jest wybudowanie przy kopalni wielkiej góry węgla, do której dołożymy 66 zł za tonę, patrz: wyniki dla Kompanii Węglowej z listopada. Ten węgiel musi się sprzedawać, ten węgiel musi być spylany w energetyce, ten węgiel nie może być za drogi, bo inaczej po prostu nie będzie sprzedany - powtórzył. - Zwracam uwagę, że mamy ponad 15 mln ton na zwałach przykopalnianych i w energetyce - podkreślił Piechociński, na co Olejnik ponownie stwierdziła, że sytuacja ta wynika z nieudolności szefów Kompanii Węglowej.

Następnie Piechociński podkreślił, że w 2014 roku "polskie górnictwo utraciło płynność do prowadzenia procesów gospodarczych". Według niego stało się tak przez sytuację ekonomiczną.

"Strony są nadmiernie rozemocjonowane"

Minister gospodarki zapowiedział też, że pojedzie na Śląsk rozmawiać z górnikami. Ma się to odbyć z pomocą profesjonalnych mediatorów. Olejnik zapytała, dlaczego potrzebuje on profesjonalnej pomocy, podczas gdy premier Ewa Kopacz rozmawiała z górnikami sama. - Czasami jest tak, że strony, które przystępują do rozmów, są nadmiernie rozemocjonowane albo mamy problemy - my, będący na zewnątrz - odnośnie tego, czy sprawozdania i przebieg tych rozmów jest właściwie komunikowany - stwierdził.

Co powie szefowi "Solidarności" Piotrowi Dudzie, który mówi, że zna adresy posłów pracujących nad ustawą? - Powiem, że ja też znam adres związków zawodowych, które sparaliżowały zmiany na lepsze w polskim górnictwie i warto, żeby ci związkowcy, także pan Duda, pojechali np. do Bogdanki i zapytali się, dlaczego tam nie ma strajku, dlaczego Bogdanka zwiększa nie tylko wydobycie, ale i sprzedaż, i dlaczego ma lepszą kondycję finansową - mimo że ma to samo otoczenie - odparł.

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: