Polska, a przynajmniej ta jej część, która ogląda TVN 24, poznała ją jako ekspertkę od spraw Kościoła. Ale nieco inną niż te, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory. Atrakcyjna, młoda, niezależna od hierarchów, spoza prawicowo-kościelnego środowiska, niejednokrotnie bardzo krytyczna wobec duchownych.
Potem dostała nawet swój program w TVN 24 Biznes i Świat. Aż tu nagle, niczym skrywanego w rękawie asa, wyciągnął ją ze swojej talii Leszek Miller i obwieścił zaskoczonemu politycznemu światu, że dziennikarka i doktor historii to kandydatka SLD na prezydenta. Zaskoczenie?
Raczej nie powinno go być. Wszak 37-letnia Magdalena Ogórek z Sojuszem związana jest już od 25. roku życia. I to nie jako szeregowa członkini, która kiedyś przystąpiła do organizacji, a potem o tym zapomniała. Kandydowała przecież w wyborach, była też szefową gabinetu politycznego - zawieszonego ledwo co przez Millera - Grzegorza Napieralskiego.
Prowadziła konferencje SLD, występowała w świetle kamer, była nazywana "aniołkiem" tej partii. O zaskoczeniu politycznym zaangażowaniem Ogórek mogą więc chyba mówić tylko ci niezorientowani albo cierpiący na słabą pamięć.
Post użytkownika Magdalena Ogórek .
Jednak nawet ludzie z dobrą pamięcią mogą mieć problemy z przypomnieniem sobie, jakież to poglądy polityczne bliskie są dr Ogórek. Czy jako kandydatka SLD rzeczywiście jest przedstawicielką lewicy? A jeśli tak - to jakiej?
Nurtu mocno proeuropejskiego, stawiającego na sztandarach wolność i prawa mniejszości, czy też w bardziej klasycznym rozumieniu - lewicy nastawionej propracowniczo i socjalnie?
Tego, niestety (na razie), nie sposób się dowiedzieć. Kandydatka SLD unikała bowiem do tej pory tego typu wypowiedzi i deklaracji. Co zaś wiemy o tej najbardziej tajemniczej kandydatce w wyścigu do "dużego pałacu"?
Jak sama deklaruje - jest praktykującą katoliczką. Należy jednak do nurtu postępowego. Ideologia "Kościoła toruńskiego" z całą pewnością jest jej obca. - Trudno mówić o getcie i stygmatyzacji katolików w państwie, gdzie 96 proc. deklaruje, że należy do Kościoła, a ten aktywnie uczestniczy w życiu społecznym - zbijała ongiś argumenty Małgorzaty Terlikowskiej na antenie Dzień Dobry TVN.
Nieraz zdarzało się jej krytykować kościelnych hierarchów. Na swoim blogu zarzucała m.in. arcybiskupowi Michalikowi stosowanie retoryki wojennej. - Taka narracja niszczy kapitał społeczny - przestrzegała i namawiała do modlitwy za Kościół właśnie.
Nie miała także litości i nie szukała, tak jak niektórzy prokościelni publicyści, tłumaczeń dla afer pedofilskich w Kościele. - Do dzisiaj zastanawia, dlaczego przez prawie ostatnie dwa stulecia seks z dzieckiem powyżej 12. roku życia nie był przestępstwem w Watykanie. Prawo nie działa wstecz, zatem w zgodzie z nim - przed 11 lipca 2013 r. - mogło ucierpieć wiele dzieci - wytykała zaniechania hierarchom ze Stolicy Apostolskiej.
Mimo swojej deklarowanej wiary nie dała się zamknąć w ciasnych ramach, które swoimi interpretacjami chcą narzucać konserwatyści. Otwarcie przyznaje, że jej mąż to rozwodnik, a sama kibicuje śmiałym poczynaniom papieża Franciszka.
- Patrzymy na papieża, który z całą mocą chce pokazać, że Kościół może być inny. Że katolicki znaczy przecież powszechny, a świątynia zmieści wszystkich: nawróconego faryzeusza, wdowę - nawet bez grosza, lewitę, celnika i Magdalenę. Homoseksualistę, który wierzy; rozwódkę, która nie przestała być katoliczką, i matkę dziecka z in vitro. Kobietę po aborcji, jeśli żałuje za grzechy - dzieliła się swoimi przemyśleniami na blogu w serwisie NaTemat.pl.
Ale nie tylko sprawy Kościoła zajmują jej uwagę. Aktywnie brała udział w kampaniach związanych z profilaktyką nowotworową. Jak sama przyznała w jednym z wywiadów - w wyniku takiej zbyt późno zdiagnozowanej choroby w wieku 13 lat straciła matkę.
- Kobieta o sobie zawsze myśli na końcu. Najpierw jest rodzina i życie zawodowe, ale mentalność musi się zmienić - oceniała.
I zdaje się, że ochrona zdrowia, oprócz tematyki kościelnej, może być jej drugim konikiem. - Dochodzi do sytuacji, że pacjent, któremu zostały 3 miesiące życia, czeka na operację 9 miesięcy. Nasze państwo musi zmienić filozofię myślenia o ochronie zdrowia i zrozumieć, że profilaktyka jest tańsza od operacji - podkreślała kiedyś w rozmowie z portalem rybnik.com.pl .
Magdalena Ogórek na plakacie kampanii społecznej Fot. Materiały promocyjne fot. Materiały promocyjne
Magdalena Ogórek pochodzi z Rybnika i nie wstydzi się swojej śląskości. - W tym duchu wychowuję swoją córkę. W Rybniku się urodziłam, z nim jestem głęboko związana i dlatego wszystkie tradycje, które będę przekazywała córce, będą tradycjami śląskimi. Jedną z pierwszych książek, jakie jej kupiłam, były "Bery i bojki śląskie" Gustawa Morcinka - mówiła w wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego" .
Okazuje się również, że mimo silnych związków ze Śląskiem - jest przeciwniczką jego autonomii. - Jako historyk jestem na nie. Oczywiście Ślązacy mają pełne prawo do swojej odrębności kulturowej, ale Śląsk zamiast autonomii powinien być otoczony opieką ludzi, którzy traktują ten region ze zrozumieniem. W pełni zgadzam się z koniecznością kultywowania śląskich tradycji czy gwary. Ale autonomia to krok za daleko - zaznaczała w tym samym wywiadzie.
Magdalena Ogórek na plakacie wyborczym Fot. Materiały promocyjne fot. Materiały promocyjne
Czy dr Ogórek jest feministką? To na razie bardzo trudno stwierdzić. We wspominanym już wywiadzie dla "Dziennika Zachodniego" padło wiele pytań, które feministka zapewne uznałaby za upokarzające lub które zmusiłyby ją do jakiejś reakcji (m.in. ciągłe podkreślanie jej atrakcyjności fizycznej, pytania o możliwość rozbieranej sesji), jednak Magdalena Ogórek najwidoczniej odebrała je jako normalne pytania kierowane przez dziennikarza (mężczyznę) do kobiety.
Zresztą ta jej atrakcyjność tak naprawdę może stać się kamieniem u nogi, a nie zaletą. Kolorowe media już rozpisują się o jej rzekomych romansach i związkach, które miała rozbić. - Nie chcę być celebrytką. Boleję nad tym, że polityka się tak stabloidyzowała - utyskiwała w wywiadzie, tymczasem jedno z pierwszych oświadczeń, jakie musiała wydać po ogłoszeniu informacji o jej kandydaturze, dotyczyło spraw intymnych i osobistych właśnie.
Magdalena Ogórek wystąpiła w kilku serialach, m.in. w "Lokatorach"
Mimo tego, że jest historyczką z wykształcenia - nie zamierza w swojej pracy skupiać się na przeszłości. - Chcę powiedzieć, że w przeciwieństwie np. do kolegów z PiS-u, że musimy patrzeć w przyszłość, a nie poświęcać energię na rozdrapywanie ran z przeszłości - przekonywała na łamach lokalnych mediów.
Jednak jej najsłynniejsze i najbardziej kontrowersyjne wystąpienie nie jest już dostępne w internecie. Wpis "Profesor Chazan i feministyczna inkwizycja" zniknął z sieci, gdy obronę kontrowersyjnego medyka wytknął jej przeciwnik z lewej strony sceny politycznej - Janusz Palikot.
We wpisie tym dr Ogórek krytykowała prof. Środę za jej atak na prof. Chazana. - Nie rozumiem, dlaczego autorka felietonu we "Wprost", zdeklarowana ateistka, ocenia prof. Chazana jako chrześcijanina. Niech ocenia go jako lekarza, jako dyrektora szpitala. I tu jest pełne pole do popisu - pisała Ogórek, a te słowa na lewicy mogą nie przynieść jej popularności.
Tym bardziej że dodawała jeszcze: - Obchodziliśmy właśnie 25. rocznicę pierwszych wolnych wyborów. Cieszmy się więc wolnością sumienia i przekonań. Taką wolność ma również prof. Chazan. Oczywiście pod warunkiem, że z tej wolności korzysta bez przekraczania granic prawa.
Sęk w tym, że wg Ministerstwa Zdrowia lekarz - odmawiając kobiecie wskazania placówki, w której mogłaby dokonać legalnej aborcji - złamał wtedy przepisy.
A od Ogórek dostało się także feministkom. - Polski feminizm w wykonaniu jego niektórych przedstawicielek jest zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju - woła bowiem donośnie tylko wtedy, gdy na publicznej debacie pojawia się sprawa czyjejś kontrowersyjnej ciąży - pisała we wspominanym już, usuniętym wpisie.
Kogo więc tak naprawdę do głosowania może skusić kandydatka SLD? Na razie wygląda na to, że ludzie lewicy muszą zaczekać na więcej jej deklaracji, wypowiedzi, wywiadów.
W najnowszym sondażu prezydenckim dr Magdalenę Ogórek na stanowisku prezydent Polski widziałoby 6 proc. respondentów.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!