- Jako państwo nie mamy nic do gadania. Jesteśmy członkiem Unii i musimy się do tego dostosować - przekazał rzecznik Ministerstwa Zdrowia Krzysztof Bąk. To oznacza, że środki antykoncepcji awaryjnej (czyli "pigułkę dzień po") będzie można kupić bez recepty także w polskich aptekach. Na razie nie wiadomo tylko kiedy.
Stanowisko MZ zelektryzowało komentatorów obecnych w serwisie Twitter. Choć większość z nich cieszy się z zapowiadanej zmiany, nie zabrakło też głosów oburzenia. Redaktor naczelny Telewizji Republika Tomasz Terlikowski przyrównał "tabletkę po" m.in. do "trutki na dzieci i kobiety". "Jak Komisja Europejska uznała, że trzeba mordować się samemu, to my musimy być posłuszni, żeby muzułmanie szybciej wygrali" - pisał.
Wielu użytkowników serwisu ucieszyło jednak stanowisko ministerstwa:
Niektórzy, jak Michał Majewski z "Wprost", komentowali decyzję MZ w mocno żartobliwym tonie:
Z kolei Klaudiusz Slezak z Polsat News zwraca uwagę, że bez edukacji seksualnej w szkołach zmiany w przepisach mogą się okazać ryzykowne:
Dostępny w większości krajów UE preparat ellaOne to produkt antykoncepcyjny zawierający octan uliprystalu, przeznaczony do stosowania w przypadkach nagłych, aby zapobiec ciąży po odbyciu stosunku płciowego bez zabezpieczenia lub w przypadku, gdy zastosowana metoda antykoncepcji zawiodła. Pigułki te mają działać poprzez zatrzymanie uwalniania komórki jajowej przez jajniki. Został on dopuszczony do obrotu w UE w 2009 r.
Według ekspertów Europejskiej Agencji ds. Leków, choć pigułki mogą być skuteczne, jeśli zostaną przyjęte w ciągu 5 dni po stosunku płciowym, to ich skuteczność jest najwyższa, gdy zostaną zastosowane w ciągu 24 godzin. "Zniesienie wymogu otrzymania recepty na ten lek powinno ułatwić kobietom dostęp do niego i przez to zwiększyć jego skuteczność" - oceniła Komisja Europejska.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!