Premier Ewa Kopacz przedstawiła program restrukturyzacji Kompanii Węglowej, która jest w trudnej sytuacji finansowej. W czterech kopalniach, które mają zostać zamknięte, górnicy rozpoczęli podziemny strajk . Protestują m.in. przeciwko zwolnieniu 3 tys. i wysłaniu na wcześniejsze emerytury kolejnych 2 tys. pracowników kopalni. Program osłonowy ma kosztować budżet 2,3 mld zł.
Jan Krzysztof Bielecki, były premier i były szef Rady Gospodarczej przy premierze, mówił w Poranku Radia TOK FM, że na postulaty protestujących trzeba patrzeć z dystansem. - Na 11 tys. górników dołowych jest 400, których dotyczy ryzyko utraty pracy - mówił. Bielecki podkreślał, że 2 tys. osób wciąż będą pracowały w wygaszanych kopalniach. Inni znajdą zatrudnienie w bardziej rentownych kopalniach. - Panika wśród górników dołowych jest nieuzasadniona. Większy problem jest z administracją i nadzorem - wskazywał gość Poranka Radia TOK FM.
Grabarczyk: Polacy do każdej tony węgla dokładają 60 zł >>>
- Jeśli chcemy ustabilizować zatrudnienie, wpompować niezbędne pieniądze na proces osłony i przebudowy, musimy korzystać z tej formuły, którą wypracowaliśmy podczas strajków w "Kazimierzu Juliuszu". Wydobycie musi być prowadzone na warunkach ekonomicznych, a w przeciwnym razie musi być wygaszane - podkreślał Bielecki. Zaznaczył, że bez rozpoczęcia wygaszania nie uda się przetransferować państwowych pieniędzy do górnictwa, gdyż nie pozwolą na to przepisy unijne.
Bielecki zauważył, że program rządu jest bardziej perspektywiczny i daje szansę na uratowanie choć części kopalń. Jacek Żakowski, prowadzący Poranek Radia TOK FM, przyznał, że program wydaje się "przemyślany i szczodry". - A jednocześnie budzi taki opór. Więc dlaczego ten szczodry program nie może być wynegocjowany, wspólnie przedstawiony przez rząd, związki i biznes? - pytał. Bielecki zaznaczył, że związkowcy górniczy zdają sobie sprawę z trudnej sytuacji w ich branży. A mimo to w mediach i dyskusjach ze stroną rządową, zamiast skupiać się na konkretach, operują "bon motami", uniemożliwiając rzetelną debatę.
- PiS zapowiada, że co zamkniecie, to ono otworzy - zauważył Żakowski. - Tak się nie da rozmawiać - westchnął Bielecki. - A ludzie cierpią. W "Brzeszczu" z dziada pradziada ludzie pracowali w kopalni, całe życie toczyło się wokół kopalni, rodziny z tego żyły. I stwierdzenie, że nie będzie wydobycia, to jakby się świat zawalił. Pracownicy są przerażeni, bo dla nich całe życie to była kopalnia - mówił. - Więc potrzeba delikatności i szacunku wobec tych ludzi. Nie ma drugiej tak ciężkiej pracy o tym poziomie ryzyka, zagrożenia życia - mówił Bielecki.
Bartłomiej Nowak, prawnik zajmujący się sprawami energetycznymi z Akademii Leona Koźmińskiego, wskazywał w Radiu TOK FM, że niezależnie od protestów górników, branżę czeka nieuchronna restrukturyzacja. Wszystko przez spadający udział węgla w energetyce i napływ taniego surowca z zagranicy. - Górnicy muszą zrozumieć, że sektor będzie malał i dla części osób pracy nie będzie. Poszczególne rządy oszukiwały górników - stwierdził.
Wcześniej o zmianach w górnictwie mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" premier Ewa Kopacz: "Wiem też, że znajdą się tacy, którzy będą mieć 150 recept na uzdrowienie górnictwa, takich jak: "Niech państwo znów dołoży do kopalń". Tak, państwo dołoży, tylko w sposób racjonalny, a nie po to, by górnictwo za jakiś czas znów stanęło na krawędzi. Bo jeśli ma inwestować pieniądze, to trzeba to robić tak, by zabezpieczyć samych górników, mieć tańszy węgiel, a w rezultacie - tańszą energię" - przekonywała.