Tadeusz Konwicki nie żyje. Wybitny pisarz i reżyser miał 88 lat

Tadeusz Konwicki - jedna z najważniejszych postaci polskiej kultury powojennej, wybitny pisarz, scenarzysta i reżyser filmowy - zmarł po długiej chorobie. Wydał ponad 20 książek, przełożonych na kilkadziesiąt języków, nakręcił 6 filmów. Miał 88 lat.

- Kiedyś jedna pani przeprowadzała ankietę, zadzwoniła i spytała: "Jaką książkę wziąłby pan na bezludną wyspę?". Odpowiedziałem bez wahania: "Całą bibliotekę" - mówił o swojej wielkiej pasji do słowa w rozmowie z Adamem Michnikiem .

Wileńszczyzna i socjalizm

Konwicki urodził się w Nowej Wilejce. Brał udział w akcji "Burza". Na przełomie 1944 i 45 roku walczył w antybolszewickiej partyzantce AK w lasach podwileńskich. Następnie przedostał się przez nowe granice Polski. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem na Uniwersytecie Warszawskim. Przez większość życia mieszkał w śródmieściu Warszawy na tyłach Nowego Światu. Przez lata, w porze obiadowej, pisarza można było spotkać w kawiarni mieszczącej się w wydawnictwie Czytelnik przy ul. Wiejskiej.

W 1947 roku zamieszkał w Warszawie. W 1949 r. ożenił się z Danutą, córką Alfreda Lenicy i siostrą Jana Lenicy, artystką plastyczką, ilustratorką książek dla dzieci. Na przełomie lat 40. i 50. stał się jednym z głównych literatów i publicystów socrealistycznych. Debiutancka powieść Konwickiego - "Rojsty" - w której nawiązywał do doświadczeń partyzanckich, przedstawiając zderzenie patriotycznego idealizmu z rzeczywistością wojny, została w 1948 roku zatrzymana przez cenzurę i ukazała się dopiero w 1956 roku. Pierwszym opublikowanym dziełem Konwickiego stało się więc socrealistyczne opowiadanie "Przy budowie" (1950), opisujące doświadczenia autora w brygadzie kopaczy w Nowej Hucie, gdzie spędził pięć miesięcy 1949 roku.

- Szukałem swego miejsca na ziemi - wspominał po latach. - Przy przekonaniu, że głupi świat doprowadził do wojennej hekatomby, wydawało mi się, że receptą na wydobycie się z tej całej katastrofy, również moralnej, jest utopia socjalistyczna - tłumaczył. Po latach zaznaczył, że tych tekstów "nie da się usprawiedliwić".

W 1953 roku Konwicki został przyjęty do PZPR, w tym czasie pracował nad "Władzą", polityczną powieścią o trudnościach z wdrażaniem nowego ustroju na prowincji. Potem ukazały się "Godzina smutku" oraz "Z oblężonego miasta". O flircie z komunizmem Konwicki powie po latach w wywiadzie przeprowadzanym przez Stanisława Beresia: "Nie tylko nic nie zyskałem, ale i straciłem. Mogę na to przytoczyć dowód: pięć moich nieudałych, wadliwych, ułomnych i chorych książek to właśnie straty spowodowane moim lekkomyślnym przyłączeniem się do marksizmu".

"Od 'Sennika' po 'Małą Apokalipsę'"

Od lat 60. Konwicki popadł w konflikt z władzą. Wielokrotnie podpisywał zakazane listy protestacyjne. W 1963 roku ukazał się "Sennik współczesny", jedna z najważniejszych książek polskiej literatury powojennej, szkatułkowa opowieść o przeżyciach pokolenia dojrzewającego w czasie wojny i próbującego się znaleźć w czasach powojennych. Rok później ukazało się "Wniebowstąpienie" - rozchwytywana przez czytelników powieść, uznana przez władze za "wypadek przy pracy" cenzorów. To także panorama losów pokolenia, które wchodziło w życie po wojnie, podobnie kolejna książka "Nic albo nic". W 1966 r. zostaje wyrzucony z PZPR (do której wstąpił w 1953 r.) za współudział w liście protestacyjnym do władz w związku z usunięciem z PZPR prof. Leszka Kołakowskiego. Po 1976 r. publikował już w wydawnictwach II obiegu i londyńskich.

"Kalendarz i klepsydra" (1976), napisany w formie paradziennika, jest zbiorem obserwacji, anegdot, wspomnień, relacji z podróży, portretów przyjaciół, m.in. Słonimskiego, Dygata, Holoubka, Łapickiego, oraz sławnego kota Iwana. "Kalendarz..." wyszedł nakładem Czytelnika, ale "Kompleks polski" (1977) już trafił do drugiego obiegu, podobnie jak "Mała Apokalipsa" (1979), najsłynniejsza powieść Konwickiego - obraz gospodarczego, politycznego i obyczajowego rozkładu PRL-u końca dekady gierkowskiej, ale także rozrachunek z PRL-owską opozycją.

"Jesteście wydzieliną tego systemu, żebrem z ciała tej tyranii. Wy jesteście z Biesów Dostojewskiego, a nie z opowiadań Żeromskiego czy Struga" - mówi w jednej ze scen powieści jej narrator, Tadeusz K. Karnawałowi "Solidarności" Konwicki przyglądał się sceptycznym okiem. W książce "Lawina i kamienie" wspomina, że po doświadczeniach młodości nie kusiły go już żadne ideologie, także ta solidarnościowa. Bohater "Rzeki podziemnej, podziemnych ptaków" - powieści o grudniu 1981 roku, zauważa: "Kłopoty to się dopiero zaczną, jak odzyskamy niepodległość".

"Wyprzedził francuską Nową Falę"

Konwicki był też jednym z najważniejszych twórców w polskiej kinematografii. Był jednym z ojców tzw. Szkoły Polskiej, która zaistniała, gdy był kierownikiem literackim Zespołu Filmowego "Kadr" (1956-1968). Pracował także jako kierownik literacki "Kraju" (1970-1972), "Pryzmatu" (1972-1977) i "Perspektywy" (1989-1991), inicjując wiele projektów ekranowych.

W 1948 ukończył kurs pisania scenariuszy filmowych zorganizowany dla młodych pisarzy przez Bolesława Lewickiego przy powstającej wówczas Wyższej Szkole Filmowej w Łodzi.

Za twórczość filmową otrzymał m.in. w 1958 Grand Prix w Wenecji za "Ostatni dzień lata", nagrodę specjalną za scenariusz filmu "Jak daleko stąd, jak blisko" w San Remo. W 2001 dostał "Orła" za osiągnięcia życia.

Filmy Konwickiego przypominają jego książki

Miał wpływ na powstanie filmów, które przeszły do kanonu kinematografii. Opowiadanie Jerzego Stefana Stawińskiego, które stało się podstawą filmu Wajdy "Kanał", podsunął reżyserowi Konwicki, zanim jeszcze ukazało się drukiem.

"Ostatni dzień lata", który był debiutem filmowym Konwickiego, jak pisało "Kino", "wprowadzał naszą kinematografię od razu w samo centrum europejskich poszukiwań". Jego film był porównywany z arcydziełami francuskiej Nowej Fali. Ale "Ostatni dzień lata" tak naprawdę wyprzedził filmy Jeana-Luca Godarda czy Francois Truffauta, bo wszedł na ekrany, kiedy francuscy reżyserzy dopiero formułowali zasady nowofalowego przełomu.

Tadeusz Konwicki jako scenarzysta wielokrotnie i z sukcesem adaptował dla innych reżyserów utwory literackie. Tak było m.in. z "Faraonem", "Matką Joanną od Aniołów" i "Austerią". Wśród adaptacji dokonanych przez Konwickiego na szczególną uwagę zasługuje "Kronika wypadków miłosnych" w reżyserii Andrzeja Wajdy - ten jedyny raz Konwicki zaadaptował bowiem własną powieść. Filmy Konwickiego przypominają też jego książki. Pełne są motywów: ucieczki, poszukiwania, wspomnień dzieciństwa i wojny.

Przeczytaj "Nasze histerie, nasze nadzieje" - wywiady, których Tadeusz Konwicki udzielił w przełomowych momentach swego życia >>

Więcej o: