- Świadczeniodawcy, którzy nie wydają dokumentacji medycznej pacjentom, mogą zapłacić nawet 500 tys. zł kary - mówiła wczoraj Krystyna B. Kozłowska. Rzecznik praw pacjenta zaapelowała też , by pacjenci zgłaszali jej takie problemy i informowali później, czy udało im się ostatecznie uzyskać dokumentację. Dziś m.in. do tych zarzutów odniósł się prezes Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski.
- Robi się jakąś wielką aferę z tej dokumentacji, a tak naprawdę dokumentacja elektroniczna powinna być wdrożona wiele lat temu. Dlaczego na nas w tej chwili zrzuca się odpowiedzialność za różne rzeczy, których w kraju nie wykonano? - pytał w programie "Wstajesz i weekend" w TVN24.
Czym jest i skąd się wzięło Porozumienie Zielonogórskie? [CZYTAJ] >>>
- Chcielibyśmy jak najprędzej udostępnić dokumentację naszym pacjentom, ale nie po to, żeby ją wydawać i żeby przeszli do innych lekarzy, tylko żebyśmy mogli dalej ich leczyć - podkreślił Krajewski.
Prezes PZ zaznaczył, że "pacjenci nie chodzą z dokumentacją pod pachą", więc nie jest ona wymagana w przypadku udzielenia doraźnej pomocy lekarskiej. Jak dodał, służba zdrowia już od dawna funkcjonuje w podobny sposób w weekendy i święta. - Od poniedziałku przychodnie będą informować pacjentów w jaki sposób mogą odebrać swoją dokumentację - przekonywał.
Arłukowicz się nie ugiął. "Lekarzom nie udał się szantaż" [KOMENTARZE] >>>
Dopytywany przez prowadzącego, czy nie byłoby lepiej ustalić dyżury w przychodniach (tak, aby dokumentację mogły wydawać np. pielęgniarki) Krajewski przypomniał, że świadczeniodawcę można powiadomić o potrzebie odebrania dokumentów m.in. drogą mailową czy telefonicznie. - Wszystkim chodzi o dobro pacjenta, a w tej chwili znajduje się pewne haki na lekarzy - mówił prezes PZ.
- Dla nas to nie jest komfortowa sytuacja, my nie jesteśmy dumni z tego, co się teraz dzieje - przekonywał Krajewski. - Nie możemy normalnie pójść do pracy, bo nie mamy umowy, a nie mamy jej dlatego, że warunki zaproponowane przez pana ministra są ryzykowne i nie do przyjęcia. Boimy się, że te wszystkie zadania zrzucone na nas od 1 stycznia nie są możliwe do wykonania w sposób bezpieczny - tłumaczył gość TVN24.
- Cały czas czekamy, aż pan minister skończy z festiwalem oszczerstw na nasz temat, zaczniemy normalnie rozmawiać i jak najszybciej wrócimy do pracy. Bardzo tego chcemy - zapewniał prezes PZ. Jak dodał, część ze spornych punktów była już ustalona z ministerstwem "nie w grudniu i nie w listopadzie, ale wcześniej". Lekarze mieli też apelować do posłów, aby nie głosowali za wejściem w życie tzw. pakietu onkologicznego.
Pracownicy Biura Rzecznika Praw Pacjenta pod numerem 800 190 590 na bieżąco informują pacjentów, w której placówce medycznej najbliżej ich miejsca zamieszkania mogą otrzymać niezbędną pomoc w ramach podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Infolinia jest czynna przez cały weekend od 9 do 21.
Po fiasku negocjacji z resortem zdrowia Porozumienie Zielonogórskie zapowiedziało, że po 1 stycznia lekarze zrzeszeni w tej organizacji nie otworzą gabinetów podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). Oznacza to, że zamknięta może być ponad połowa gabinetów POZ w siedmiu województwach: lubuskim, podlaskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim, podkarpackim, opolskim i łódzkim. W tych regionach - jak podaje PZ - do organizacji należy ponad połowa lekarzy POZ.
Według informacji MZ umowy z NFZ na 2015 r. aneksowało 80 proc. lekarzy POZ. W sumie pod opieką lekarzy należących do PZ jest ok. 12 mln pacjentów.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!