Lider PiS w zaprzyjaźnionym tygodniku jasno daje do zrozumienia, co będzie nadal podstawą politycznej narracji jego partii w najbliższym czasie: rzekomo sfałszowane wybory samorządowe. - Gdyby nie ta korekta (wyników wyborów samorządowych - przyp. red.) rządzilibyśmy w dwóch-czterech sejmikach. Cała ta operacja była próbą generalną przed wyborami parlamentarnymi. W mojej ocenie - nieudaną - przekonuje Kaczyński.
- Bezczelnie, siłowo przepchnięto te wyniki, utrzymano władzę, ale ogromnym kosztem. Nasz opór i ogromny sprzeciw społeczny, ujawnienie wielu faktów czyni sfałszowanie kolejnych wyborów dużo trudniejszym, choć oczywiście nie niemożliwym - dodał, szykując sobie grunt pod tłumaczenia wyników kolejnych wyborów. Na czym polegał mechanizm fałszowania? - Pozwolono po prostu rozmaitym lokalnym klikom na dowolne korygowanie wyników. Z naszych analiz wynika, że do fałszerstw dochodziło w 10 proc. komisji. Tam poziom głosów nieważnych jest tak duży, że pozwala postawić taką tezę - tłumaczy Kaczyński.
Szef PiS nie omieszkał też uszczypnąć i pogrozić palcem swojej politycznej "ulubienicy". - Zastanawiamy się, czy nie wytoczyć za te sugestie procesu - komentuje zachowanie Kopacz, która sugerowała, że lider PiS ma na sumieniu współpracę z komunistyczną bezpieką (jego "lojalka" okazała się jednak fałszywką). - Z jednej strony szkoda trochę czasu, z drugiej to jest jednak robione w sposób sprytny. Pani Kopacz tylko coś sugeruje, pan Grupiński tylko "nie wie", czy coś podpisywałem. A przecież wszystkie dokumenty są na stole - wszystko jest jasne - żali się nie bez zdania racji.
I jakby chcąc odpłacić pięknym za nadobne, zaczął krytykować premier Kopacz. - Jest słaba merytorycznie, ale szczelnie chroniona przez media i propagandę. Nie sądzę, by na dłuższą metę to nadymanie wystarczyło - przewiduje.
Kaczyński poruszył też kwestię politycznej przyszłości Adama Hofmana i innych posłów uczestniczących w niesławnej "madryckiej eskapadzie". I co najciekawsze - nie wykluczył ich powrotu do swojej formacji. - Na pewno nie ma mowy o powrocie w perspektywie, która tych panów najbardziej interesuje, czyli najbliższej kampanii wyborczej. Oczywiście jest w polityce taki czynnik jak Generał Czas. Każdy też może swoje błędy próbować naprawiać, każdy może udowodnić pracą, że na powrót i uczestnictwo w bardzo poważnych sprawach zasługuje. Na razie temat jest zamknięty, a wspomniani panowie muszą się skupić na pełnym wyjaśnieniu swojej sytuacji - wyjaśnia Kaczyński.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Prawdziwe czy sztuczne - wszystkie piękne! [WIELKA GALERIA CHOINEK]>>