W ciągu ostatnich lat Sikorski przejechał swoim prywatnym samochodem, jak twierdzi, w sprawach służbowych odległość odpowiadającą dwóm okrążeniom ziemi, co kosztowało podatnika blisko 80 tys. zł - pisze "Wprost". Przypomnijmy - w 2009 r. było to 1,2 tys. zł, a w latach następnych, odpowiednio 21,1 tys., 25 tys., 19,1 tys. i 9,6 tys. zł.
Jaka badać "kilometrówki" Sikorskiego? Powstała analiza >>>
W połowie grudnia w radiowej Jedynce Sikorski mówił, dokąd jeździł swoim samochodem: - Jako poseł swoim autem jeździłem w wiele różnych miejsc. Nie prowadzę księgi podróży, ale mogę podać przykłady. Byłem na Festiwalu Smaku w Grucznie, tam spotkałem panią poseł Pomaskę - wymieniał marszałek .
- Wielokrotnie byłem w Biskupinie, gdzie prowadziłem kampanię wyborczą. 9 czy 10 razy widziałem się bractwem kurkowym w Kcyni. Jeździłem z Warszawy do mojego okręgu wyborczego (bydgoskiego - red.) 300 km i po okręgu. Widziałem się z działaczami politycznymi w Szubinie. Najwięcej kursów było między Bydgoszczą a Warszawą, pomijam już dyżury w biurze poselskim. Jestem już zmęczony nagonką na mnie i jeśli ktoś zarzuci mi złamanie prawa, to ta sprawa znajdzie swój finał w sądzie - zapowiedział Sikorski.
"Wprost" postanowiło sprawdzić, czy ludzie w okręgu Sikorskiego zauważyli jego aktywność w tym regionie. Najpierw udali się do Nakła, gdzie mieści się jedno z dwóch biur poselskich marszałka Sejmu. Tam rozmawiali z szefem "jednego z najważniejszych urzędów samorządowych". Mężczyzna twierdzi, że widział Sikorskiego dwa razy - z synami w obserwatorium astronomicznym w Niedźwiedzicach oraz na spływie kajakowym. Urzędnik dodaje, że marszałek sejmu "nigdy u niego nie był, nie pytał o jakiekolwiek problemy społeczne".
Z kolei inny urzędnik - z urzędu powiatowego - opowiada tygodnikowi, że "Sikorski jest obecny" w regionie. - Bywa na przykład na uroczystościach 3 maja czy 11 listopada - mówi mężczyzna. Podaje, że Sikorski przyjeżdżał służbowym autem z funkcjonariuszami BOR. Urzędnik dodaje, że Sikorski bywa w Nakle często. - Widziałem go na motorze i jak robi zakupy w sklepie na rynku - przypomina sobie mężczyzna. Jak doprecyzowuje, "było to parę lat temu, jeszcze chyba, kiedy Sikorski był ministrem w rządzie PiS".
"Wprost" pojechał też m.in. do Szubina, do którego miał podróżować służbowo Sikorski. Tamtejsi urzędnicy twierdzą jednak, że "pojawia się tam bardzo rzadko". Sekretarz gminy mówi: - Nie muszę wam udzielać informacji, czy Sikorski jest aktywny jako parlamentarzysta. Dziennikarze tygodnika udali się też do biura poselskiego marszałka Sejmu, a mimo że, jak twierdzą, byli tam w godzinach urzędowania tej jednostki, nikogo tam nie zastali.
Sprawą "kilometrówek" Sikorskiego zajmuje się prokuratura. Marszałek mówił, że będzie czekał na jej ustalenia. - Mamy w Polsce domniemanie niewinności. A tak naprawdę zaczynam mieć wrażenie, że mamy atmosferę domniemania winy. A to nie fair - powiedział, pytany, czy ustąpi ze stanowiska szefa Sejmu . "Zarówno Sikorski, jak i władze PO liczą na to, że śledczy wykażą się nieudolnością i sprawę umorzą. To będzie jednak bardzo trudne" - uważa "Wprost".
Więcej na stronie "Wprost" >>>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Gdy zwykli ludzie głosują na najlepsze zdjęcia, wygrywa dobro, miłość i humor>>