"Atmosfera wokół Ewy Kopacz zdecydowanie się pogarsza" - pisze w "Polityce" Janina Paradowska. Publicystka zwraca uwagę na kilka ostatnich wydarzeń, które mają o tym, świadczyć: marsz PiS z 13 grudnia, wywiad dla kolorowego magazynu, w którym dopatrzono się lokowania produktu, czy sprawa powołania pełnomocniczek w rządzie.
Kwestię feralnego wywiadu Paradowska ocenia krótko: "odpowiedzialni za wizerunek pani premier powinni wziąć się do roboty albo podać do dymisji, jeśli prostych spraw dopilnować nie potrafią". Jeśli zaś chodzi o sprawę powołanych w ministerstwach edukacji i zdrowia pełnomocniczek , według publicystki premier miała do tego pełne prawo, powinna jednak swoją decyzję przekonująco uzasadnić. Jednak Paradowska uważa te nominacje za mało przejrzyste.
"Urszula Augustyn i Beata Libera-Małecka miały odpowiadać za realizację obietnic z exposé, co jest przecież podstawowym obowiązkiem ministrów konstytucyjnych. Jeśli tego nie robią, należy ich po prostu zdymisjonować" - podkreśla Paradowska.
Zdaniem publicystki problem premier Kopacz nie leży w nietrafionych decyzjach kadrowych czy wizerunkowych wpadkach. "Jej kłopot polega na tym, że postrzegana jest głównie jako mało polityczna, taka na okres przejściowy, a mniej jako przywódca zdolny do walki o wielką wygraną wyborczą" - wskazuje Paradowska.
Według publicystki PO "nie sprawia wrażenia zwartej i zaangażowanej w sukces nowej szefowej". I choć nikt nie wypowiada głośno lojalności, nie widać zapału. Przykład? Paradowska zwraca uwagę na fakt, że nikt z PO nie stanął w obronie atakowanego przez PiS za sprawę przejazdów służbowych Radosława Sikorskiego.
"Frakcje bardziej zajęte są sobą niż próbą rzeczywistego zjednoczenia partii" - kwituje publicystka.
Więcej w najnowszej "Polityce".