"Mam rodzinę, mam dzieci, muszę o nich myśleć. A ogłoszenie takiej decyzji byłoby biletem w jedną stronę. Trzeba by się pożegnać z zawodem, myśleć o życiu zupełnie innym" - tłumaczy swoją decyzję Ziemkiewicz i zauważa, że gdyby nie udało mu się osiągnąć sukcesu w wyborach prezydenckich, musiałby spróbować swoich sił w Sejmie. "Trzeba by było być takim full-time politic [pisownia oryginalna]. Ciągle się jednak przed tym wzdragam" - dodaje.
Publicysta kierował się sprawami osobistymi i - jak sam przyznaje - nie ma ambicji partyjnych, jednak chciałby "coś zmienić na lepsze". "Uznałem, że więcej dobrego mogę zrobić jako pisarz i mam nadzieję, że rzeczywistość to potwierdzi" - wyjaśnia.
Jego zdaniem Marian Kowalski, czyli aktualny kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta, ma "ogromny wizerunkowy potencjał", bo wiele osób się z nim utożsamia i - wbrew temu, co twierdzą komentatorzy - "może coś w tych wyborach ugrać". "Prawie w każdej miejscowości jest taki Kowalski, który wygląda jak Marian Kowalski, myśli jak Marian Kowalski, tak że uważam, że to kandydat, który (...) ma coś do powiedzenia Polakom" - mówi.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Prawdziwe czy sztuczne - wszystkie piękne! [WIELKA GALERIA CHOINEK]>>