Przedstawiciele miejscowej policji przekazali, że oficer z miasta Berkeley był w trakcie rutynowego patrolu. Gdy podszedł do dwóch nastolatków na stacji benzynowej, jeden z nich miał wyciągnąć broń i wycelować w funkcjonariusza. Policjant oddał wtedy kilka strzałów, śmiertelnie raniąc nastolatka.
Sierżant Brian Schellman z policji w Berkeley poinformował też, że kolega zastrzelonego chłopaka uciekł ze stacji. Na miejscu zgromadziła się już grupa ok. 60 osób, które obserwują działania funkcjonariuszy - podaje agencja AP.
18-letni Brown był nieuzbrojony, gdy w sierpniu został zastrzelony przez 28-letniego policjanta Darrena Wilsona. Wyniki autopsji wskazują, że otrzymał sześć lub siedem strzałów, w tym dwa w głowę. Okoliczności zdarzenia od początku były bardzo niejasne: policja twierdziła, że Brown uderzył policjanta i próbował odebrać mu broń, natomiast świadkowie utrzymywali, że Wilson strzelał do Browna, mimo iż ten stał z rękami podniesionymi do góry.
Śmierć Browna została odebrana przez lokalną czarną społeczność jako przestępstwo na tle rasowym. W mieście wybuchły demonstracje, które przerodziły się w trwające wiele dni starcia z policją. By tłumić zamieszki, policja używała gazu łzawiącego i granatów hukowych. Na ulicach pojawiły się też pojazdy opancerzone i uzbrojeni w karabiny szturmowe policjanci, co - jak komentowały media - dodatkowo wzburzyło protestujących.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
Prawdziwe czy sztuczne - wszystkie piękne! [WIELKA GALERIA CHOINEK]>>