Tomasz Terlikowski, filozof i szef Telewizji Republika, w świątecznym wydaniu "Rzeczpospolitej" pochyla się nad kwestią praw zwierząt. "Zwierzęta, nawet w Wigilię, praw nie mają" - grzmi tytuł obszernego eseju.
Publicysta zaczyna jednak od sięgnięcia do Biblii. Powołując się na List św. Pawła do Rzymian, dostrzega konieczność "szacunku dla wszelkiego stworzenia". Dodaje jednak, że z Księgi Rodzaju wynika "szczególne miejsce człowieka w planie bożym i jego wyższość nad zwierzętami". Dlatego "pomysł, by uznać, że zwierzęta są równe człowiekowi czy że posiadają one prawa, które człowiek powinien respektować, jest nie do zaakceptowania przez chrześcijanina".
Według Terlikowskiego tylko człowiek jest osobą i nosicielem pewnych praw. "Zwierzęta, które osobami nie są i nie mogą być podmiotami moralnymi, praw nie mają" - zaznacza. Powołując się na Katechizm Kościoła katolickiego publicysta dodaje, że "prawa człowieka są istotniejsze niż dobrostan zwierząt".
Filozof odnosi się także do kwestii uboju rytualnego. Jego zakaz ma oznaczać, że stawiamy dobro zwierząt ponad prawo człowieka "do postępowania zgodnie z własnym sumieniem". "Zgoda na taki zakaz oznaczałaby też, że w istocie uznajemy, iż zwierzęta mają - do pewnego stopnia - tożsame z ludźmi interesy i prawa, a może nawet są osobami" - wskazuje. Według Terlikowskiego apele o bardziej humanitarne traktowanie zwierząt w ubojniach oraz zakazanie przemysłowej hodowli doprowadzą do całkowitego zakazu jedzenia mięsa.
Terlikowski krytykuje też walkę o zakazanie eksperymentów na zwierzętach. "Nowymi 'królikami doświadczalnymi', które zastąpiłyby myszy, szczury czy właśnie króliki, mieliby się stać ludzie na wczesnym etapie rozwoju, nazywani czasem dla niepoznaki zarodkami czy płodami" - pisze.
Wskazuje także na stosunek obrońców praw zwierząt do dzietności. "Kontrola populacji, zabijanie nienarodzonych za pomocą aborcji czy szprycowanie kobiet hormonami antykoncepcyjnymi ma być najlepszą drogą do obrony praw zwierząt".
Filozof dziwi się rzekomemu odejściu Zachodu od antropocentryzmu. Jako przyczyny tego procesu widzi ateizm, materializm i ewolucjonizm. Dostrzega je także w "micie przeludnienia i polityce kontroli urodzeń".
Zdaniem Terlikowskiego problem leży także w rozpadzie więzi międzyludzkich i powstaniu modelu rodziny nuklearnej. Ludzie mają poszukiwać substytutu więzi międzyludzkich w relacjach ze zwierzętami domowymi. "Substytutem rodzeństwa jest dziś dla dzieci piesek, kotek czy świnka morska. Dorośli zastępują sobie potrzebę bycia rodzicem zakupem zwierzaka" - pisze publicysta.
"Czy ciągłe mówienie o prawach zwierząt nie jest próbą zakamuflowania smutnej prawdy, że przestaliśmy cenić prawa człowieka?" - kończy swój tekst Terlikowski.
Cały tekst w świątecznym wydaniu magazynu "Plus Minus", dodatku do "Rzeczpospolitej".