Cameron zapowiada ostry plan przeciwko imigracji. "Budowanie wspólnego wroga integruje społeczeństwo"

Ponad 60 proc. Brytyjczyków ocenia, że imigrantów jest zbyt wielu i przynoszą więcej problemów niż korzyści - wynika z badań opublikowanych przez "The Economist". A ich premier? - Cameron odwołuje się do imigracji, bo to nośny i integrujący społeczeństwo temat - tłumaczyła na antenie TOK FM prof. Małgorzata Kaczorowska.

David Cameron zapowiedział, że jeśli wygra najbliższe wybory, będzie domagał się reformy zasad swobodnego przepływu osób w Unii Europejskiej. Premier Wielkiej Brytanii zamierza odwołać się do nadzwyczajnych klauzul tzw. hamulca bezpieczeństwa w Traktacie Lizbońskim, aby spróbować pozbawić imigrantów dostępu do świadczeń pracowniczych na co najmniej dwa lata.

W Wielkiej Brytanii zarówno rządzący konserwatyści, jak i opozycyjni laburzyści zgadzają się co do potrzeby ograniczenia dostępu imigrantów do świadczeń dla pracujących. Wprowadzenie ograniczeń oznaczałoby, że brytyjski rynek pracy stałby się mniej atrakcyjny dla imigrantów, zwłaszcza dla rodzin o niskich dochodach z dziećmi.

Prof. Małgorzata Kaczorowska z Instytutu Nauk Politycznych UW wymieniała na antenie TOK FM też inne ograniczenia, które zapowiada Cameron: obowiązek wylegitymowania się posiadaniem konkretnej pracy, ograniczenie prawa imigrantów do sprowadzania rodzin, przyśpieszenie deportacji skazanych czy przedłużenie zakazu powrotu dla żebraków i oszustów.

Brytyjczycy najbardziej antyimigracyjni

- W pierwszej wersji miały się pojawić konkretne kwoty, jaka liczba imigrantów może być wpuszczona na Wyspy i z jakich krajów. Na takie skonkretyzowanie nie zgodziła się jednak Angela Merkel - tłumaczyła Kaczorowska. Przytoczyła też badania brytyjskich think-tanków i ośrodków badawczych, które wskazują, że np. Polaków ocenia się pozytywnie. - To ci biali, którzy mówią całkiem nieźle i ich angielski się poprawia. Kultura jest dość bliska Brytyjczykom, a dodatkowo Polacy mają dużą zdolność asymilacji - dodała.

Natomiast z badań "The Economist" wynika, że Brytyjczycy są społeczeństwem, które - ze wszystkich krajów unijnych - najgorzej ocenia imigrantów Ponad 60 proc. ankietowanych stwierdziło, że imigrantów jest zbyt wielu i przynoszą więcej problemów niż korzyści. To około 10-15 proc. mniej niż Francuzi i Włosi.

Wspólny wróg integruje

- Temat pojawia się, bo ma pewne usankcjonowanie w społeczeństwie. Inaczej jest, gdy pyta się Brytyjczyków na ulicy. Sam Nigel Farage, lider eurosceptycznej partii UKIP, udzielił kiedyś wywiadu, w którym powiedział, że nie ma nic przeciwko imigrantom i ma miłego sąsiada Polaka - mówiła prof. Kaczorowska.

Jej zdaniem chodzi więc o to, że obywatele brytyjscy chcą mieć wpływ na kształt społeczeństwa, a dodatkowo w badaniach wzbudzano poczucie, że każdy z pytanych może być zagrożony imigracją. - David Cameron traci poparcie i musi odwołać się do czegoś, co będzie nośne, połączy ludzi i odbierze głosy UKIP - zauważył prowadzący audycję Jakub Janiszewski, a Kaczorowska dodała: Budowanie wspólnego wroga integruje społeczeństwo.

Więcej przychodów niż wydatków

Brytyjczycy byli też poproszeni przez jeden z instytutów badawczych o ocenienie, ilu jest imigrantów na Wyspach. - Średnio twierdzą, że jest ich około 30 proc. Ci, którzy są bliżsi prawdy i oceniają, że jest ich około kilkanaście procent, stwierdzili, że korzyści są większe niż ewentualne problemy. To świadczy o tym, że osoby świadome widzą pozytywne skutki imigracji, a nie widzą w niej zagrożenia - tłumaczyła ekspertka.

Zaznaczyła również, że nawet w okresie kryzysu gospodarczego w latach 2007-2011 imigranci wypracowali dodatkowe 2 miliardy funtów dochodu do budżetu państwa. - Wydatki są zdecydowanie niższe - dodała. - Ograniczenia, które chce wprowadzić Cameron, utrudnią życie tych, którzy już tam są i chcą "zalegalizować" swoje życie na miejscu. Co więcej, prace, które wykonują imigranci, wcale nie są rozchwytywane przez Brytyjczyków. Podobnie jest w Niemczech - imigranci wykonują te prace, których Niemcy nie chcą wykonywać - podsumowała ekspertka.

Więcej o: