Policja zatrzymała już 62-letniego mężczyznę podejrzewanego o podpalenie. - Jeszcze nie został przesłuchany - mówi st. sierż. Justyna Florczak-Mikina, rzecznik policji w Skierniewicach w TOK FM.
Nieznane są przyczyny samego podpalenia budynku. - Ustalamy jak doszło do wybuchu (inne relacje mówią o podpaleniu - red.) i co było jego przyczyną. My mówimy o wybuchu, bo tak wynika z relacji wstępnych świadków - tłumaczy Florczak-Mikina.
Straż pożarna, która otrzymała zgłoszenie tuż po godz. 13 podaje, że według pierwszych informacji w Makowie wybuchł gwałtowny pożar. - Na miejscu okazało się, że do budynku GOPS wszedł mężczyzna i rozlał łatwopalny płyn na korytarzu. Po czym podpalił go i uciekł - informuje strażak z komendy w Skierniewicach w TOK FM.
- Na skutek pożaru 5 osób zostało poszkodowanych. Jedna po ponad 40 minutach reanimacji zmarła, druga w stanie krytycznym została przetransportowana śmigłowcem do szpitala - dodaje strażak. Pozostałe trzy ofiary z objawami zatrucia czadem również trafiły do szpitala.
Kobieta, która zmarła była pracownicą GOPS. Nie wiadomo, czy pozostałe ofiary to urzędnicy czy petencji.
Jak poinformował Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, podejrzewany o podpalenie GOPS mężczyzna jest mieszkańcem sąsiedniej miejscowości. Został zatrzymany do dyspozycji prokuratury, która - jak powiedział Kopania - prowadzić będzie postępowanie pod kątem zabójstwa i usiłowania zabójstwa.
Trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia. Strażacy nie wykluczają, że mężczyzna bezpośrednio oblał i podpalił również kobiety.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!