Kawiarnia Lindt w centrum Sydney została zajęta przez terrorystę, który zatrzymał tam kilkunastu zakładników i zażądał dostarczenia mu flagi Państwa Islamskiego. Chciał też rozmawiać z premierem Australii. Po kilkunastu godzinach służbom udało się przeprowadzić szturm i uwolnić zakładników. Dwie osoby jednak zginęły, a kilka zostało rannych.
Dramatyczny wymiar sytuacji nie przeszkadzał przechodniom w robieniu sobie pamiątkowych zdjęć z miejsca zdarzenia. Jeszcze w trakcie okupacji wielu obserwatorów zauważyło pojawiające się w okolicy osoby, które z uśmiechem robią sobie "selfie" na tle kawiarni, w której terrorysta wciąż przetrzymywał zakładników.
Z miejsca zdarzenia dochodziły też doniesienia o osobach, które przychodziły w okolice kawiarni z piwem, żeby obserwować rozwój wydarzeń.
Takie podejście do poważnej i groźnej sytuacji spotkało się z ostrą krytyką w internecie. Wiele osób było oburzonych i opisywało robienie tych zdjęć z niedowierzaniem.
"Po co robić sobie zdjęcie przy zatrzymaniu w Sydney? Trzeba być chorym umysłowo i nie mieć dla nikogo szacunku" - napisała jedna z użytkowniczek Twittera.
Niektórzy wypowiadali się wręcz agresywnie: "Drogi zamachowcu z kawiarni w Sydney, wyskocz na chwilę i zastrzel osoby robiące sobie zdjęcia na zewnątrz. Będę wdzięczny. Dzięki"
Charlie Beckett, dziennikarz z Londynu, stwierdził: "Podobno wiadomości to spektakl, więc może robienie sobie zdjęć na tle potencjalnej tragedii ma jakiś sens w mediach społecznościowych
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
"Wszyscy w sali weselnej płakali". Mąż naprawdę zaskoczył swoją żonę>>