Wzrost cen przewozów w serwisie Uber do czterokrotności normalnej stawki, z minimalną opłatą w wysokości 100 dolarów australijskich (ok. 280 zł), był konsekwencją automatycznego podwyższenia cen przejazdów w momencie wzrostu popytu. Taki mechanizm Uber stosuje wszędzie na świecie, tłumacząc, że w ten sposób zachęca większą liczbę kierowców do wyjechania na ulice w mniej atrakcyjnych porach, takich jak święta czy późne wieczory, kiedy zapotrzebowanie na usługi jest większe.
Popyt na przejazdy z kierowcami Uber zwiększył się w centrum Sydney po pojawieniu się informacji o napastniku, który opanował jedną z kawiarni w centrum handlowym i wziął zakładników, żądając dostarczenia flagi Państwa Islamskiego i rozmowy z premierem Australii Tonym Abbottem.
O wysokich cenach za przewozy jako pierwszy poinformował portal Mashable.com . Jeden z pracowników z dzielnicy Central Business District, w której doszło do okupacji kawiarni, poinformował o tym, że w aplikacji Uber pojawił się komunikat o ogromnym popycie na kierowców i zwiększonych cenach: "Jest ogromny popyt! Zwiększyliśmy stawki, żeby więcej kierowców chciało wyjechać na ulice". - Nigdy nie widziałem aż czterokrotnego przebicia stawki, a jestem jednym z najczęstszych użytkowników Ubera - powiedział portalowi.
Firma szybko zareagowała na publikację tych informacji w mediach. Natychmiast wprowadziła darmowe przejazdy dla osób chcących wydostać się z niebezpiecznej dzielnicy i obiecując zwrot opłaty tym klientom, którzy już zapłacili za taki przejazd. Uber utrzymuje przy tym wysokie stawki dla kierowców, żeby jak najwięcej z nich chciało obsługiwać klientów w centrum Sydney. "Jesteśmy bardzo zaniepokojeni wydarzeniami w Sydney" - pisze przewoźnik na swojej stronie internetowej. "Chcemy pomóc mieszkańcom dostać się bezpiecznie do domu".
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!