Lisicki, który był w komitecie "honorowym" partyjnego marszu Prawa i Sprawiedliwości, utyskuje w najnowszym wydaniu "Do Rzeczy", że "niektóre media" poświęcają całą uwagę opozycji, zamiast przyglądać się głównie władzy.
Naczelny tygodnika widzi zagrożenie w zbyt silnie skoncentrowanej władzy. "Zbyt silna władza skupiona w rękach jednej partii, jednej grupy, jednego towarzystwa łacno się wyradza, korumpuje; miast troszczyć się o interes wspólny, dba o swój jedynie i swoich popleczników" - pisze.
I przechodzi do sedna: jego zdaniem przed tego rodzaju "zepsuciem" chronić miał system wolnych mediów. A nie chroni, ponieważ "niektóre wielkie polskie media zachowują się tak, jakby rządziła opozycja. To jej poświęcają ciągłą uwagę. Węszą i sprawdzają, dopytują się i prześwietlają".
Paweł Lisicki broni marszu, które zorganizowało Prawo i Sprawiedliwość. Podkreśla, że to "najbardziej banalny pod słońcem element w systemie demokratycznym", a nie żadne "podpalanie państwa". "Opozycja miast korzystać ze swoistej taryfy ulgowej, jest w Polsce, odwrotnie, na cenzurowanym" - ubolewa autor.
Na podobny problem, ale z innej strony, zwrócił ostatnio uwagę w TOK FM Tomasz Lis . Jednak zdaniem naczelnego "Newsweeka" powód, dla którego media zajmują się Jarosławem Kaczyńskim, jest zgoła inny. "Kaczyński przez to, jak funkcjonuje, unicestwia realną politykę w Polsce. Polega to na tym, że przestajemy poświęcać energię na ocenę tego, co władza robi. Cała przestrzeń publiczna jest przepełniona strachem przed rządami wariatów" - przekonywał.
Cały komentarz Lisickiego w najnowszym wydaniu "Do Rzeczy".