Słowa premier Kopacz padły w piątek na dzień przed warszawskim marszem PiS. - Jutro pan Kaczyński nie będzie musiał niczego podpisywać. Jutro pan Kaczyński po swojej demonstracji wróci do domu, by cieszyć się przywilejami posła na Sejm i lidera opozycji - oznajmiła Kopacz na konwencji PO. Odniosła się tym samym do rzekomego podpisania przez lidera PiS tzw. lojalki dla Służby Bezpieczeństwa 13 grudnia 1981 r.
Dyskusja dotycząca tego wątku zdominowała program "Siódmy dzień tygodnia" w Radiu ZET. Gośćmi rozgłośni byli Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), Stanisław Żelichowski (PSL), Ryszard Czarnecki (PiS), Barbara Nowacka (TR), Krzysztof Gawkowski (SLD), Jarosław Gowin (PR) i Tomasz Nałęcz (Kancelaria Prezydenta).
Jako pierwszy głos zabrał Żelichowski poproszony przez Olejnik o ocenę słów Kopacz. - Dość sympatycznie odebrałem ten zjazd, szczególnie rolę Joachima Brudzińskiego jako wodzireja. Jeśli nie wyjdzie mu w polityce, zarobi na pewno dobre pieniądze na weselach - powiedział polityk PSL, unikając odpowiedzi na pytanie, a odnosząc się do "Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów". - Kaczyńskiemu nie bardzo wychodzi wygrywanie przy urnach wyborczych i stara się tę łódkę rozkołysać, by zainteresować ulicę inną Polską niż jest w rzeczywistości. Jeśli się mówi o fałszowaniu wyborów, to trzeba mieć dowody. Jeśli PiS miało najwięcej mężów zaufania, a wybory zostały sfałszowane, to, widać, sfałszował je PiS - dodał.
- Myślę, że nieprzypadkowo Żelichowski uciekł od pani pytania o słowa Kopacz. One są skandaliczne! - ocenił z kolei Czarnecki. - Myślę, że to była odpowiedź Kopacz na sugestie prezesa PiS, że jest Urbanem w spódnicy . Teraz rachunki są wyrównane - powiedziała zgryźliwie Olejnik. - Cieszę, się, że pani odnosi się negatywnie do wypowiedzi Kopacz. Ja mam takie samo zdanie - odparł europoseł.
Chwilę później skomentował słowa Kaczyńskiego, który powiedział, że "ludzie boją się mówić publicznie o fałszerstwach wyborczych". - Sytuacja, gdzie w małych miasteczkach ludzie rezygnują z kandydowania, bo np. są zatrudnieni w miejscach zależnych od samorządowców innej orientacji politycznej, to są fakty. Z całą pewnością to, co stało się z wyborami, jest skandalem. To były najbardziej kontrowersyjne wybory w ostatnim ćwierćwieczu, a obserwowałem wybory w ciągu 22 lat na czterech kontynentach. I czy to w Gruzji, czy na Ukrainie, te wybory są coraz bardziej transparentne, a u nas jest regres - oświadczył Czarnecki.
- Pan jeździ za pieniądze, podejrzewam, podatnika, a więc także i moje po świecie i mówi, że to akurat w Polsce są najbardziej nieuczciwe wybory?! - zdziwił się Nałęcz. - Powiedziałem, że jest regres, proszę słuchać uchem a nie brzuchem - odciął się Czarnecki. - Słucham uchem. Wczorajszy marsz pokazał, że kłamliwe są słowa Kaczyńskiego, jakoby Polska była taka jak przed 33 laty. Na pewno dzisiejsza Polska taka nie jest. Z Belwederu nie wypadł żaden ZOMO-wiec i go nie zdzielił. Jak można twierdzić, że to Warszawa jak z 13 grudnia 1981 roku? Jak PiS może twierdzić, że wybory były sfałszowane, skoro w wielu miejscach organizowały je samorządy z tej partii? - pytał doradca prezydenta. - Mówiąc o podpisywaniu czegoś przez Kaczyńskiego, Kopacz miała na myśli, że ludzi ciągano po komendach i kazano podpisywać lojalki. A Kaczyński na pewno niczego nie podpisał i chwała mu za to - wrócił do poprzedniego wątku.
- Kopacz powinna przeprosić Kaczyńskiego za swoją wypowiedź. Jest różnica między jej słowami a porównaniem jej do Urbana w spódnicy - uważa Gowin. - Ponadto nie ma ani jednej wypowiedzi prezesa PiS, w której mówiłby, że żyjemy w Polsce jak z 1981 roku. Podzielam opinię pana Czarneckiego, że nastąpił regres w kwestii wyborów i nie jest to opinia żadnych prawicowych oszołomów. Wolność mediów w Polsce jest ułomna, niestety. Po pierwsze w czasach kryzysu media uzależniły się od sponsorów. Po drugie, przez 25 lat nie było sytuacji, by dziennikarzy wykonujących obowiązki służbowe aresztowano i doprowadzano przed sąd w kajdankach - oświadczył lider Polski Razem, przypominając zatrzymanie dwóch dziennikarzy w siedzibie PKW.
- Ale za czasów premiera Kaczyńskiego inwigilowano dziennikarzy! Przez ponad dwa lata śledziły ich tajne służby - weszła mu w słowo Olejnik. - Z ubolewaniem mogę to skomentować tylko tak, że najwięcej podsłuchów było za Tuska. Inwigilacja dziennikarzy może być usprawiedliwiona zagrożeniem dla kraju - zaoponował Gowin. - To ja byłam zagrożeniem?! Dwa lata sprawdzano moje billingi! - zdziwiła się Olejnik.
- Na marszu było pełno insynuacji porównujących Polskę do tej ze stanu wojennego! Dziwię się słowom Gowina, przecież był na marszu i powinien to słyszeć - powiedziała Nowacka. - Zarówno PO, jak i PiS, bawiąc się ostrymi słowami, pozorują, że jest wielki konflikt między nimi. A to jest konflikt czysto teoretyczny. Polacy mają o wiele więcej innych problemów - społecznych! Wszystkie ostre słowa z jednej i drugiej strony są haniebne, a partiom chodzi tylko o to, by trwać obok siebie - oceniła polityk Twojego Ruchu.
- Na szczęście wczorajszy marsz nie skończył się zamieszkami, inaczej niż 11 listopada. Mam wrażenie, że PiS rozmywa całkowicie temat tego, co się zdarzyło 16 listopada podczas wyborów. Nieprawidłowości do wyjaśnienia jest wiele, trzeba zmienić Kodeks wyborczy, a my mówimy o tym, czy wybory były sfałszowane, czy nie. Zapominamy o nierzetelnościach tych wyborów. Szanuję premier Kopacz, ale ona swoimi słowami dot. Kaczyńskiego stanęła tam, gdzie stoi prezes PiS. On rozpala nienawiść wśród Polaków - ocenił Gawkowski.
- Porównanie 13 grudnia 2014 r. do tego sprzed 33 lat przez Kaczyńskiego jest nieuprawnione. A to, co powiedziała Kopacz odnośnie prezesa PiS, to była figura retoryczna, w której poruszyła to, co było istotą 13 grudnia 1981 roku. Ja tak to odebrałam. Panią premier obrażano na marszu PiS bez przerwy - powiedziała Śledzińska-Katarasińska.
- Mnie obraża to, że teraz Kaczyński organizuje marsz w obronie wolności mediów, a za jego czasów podsłuchiwano dziennikarzy - tak Olejnik podsumowała chaotyczną dyskusję, która nastąpiła po słowach Śledzińskiej-Katarasińskiej. - Jeżeli działo się to za jego wiedzą i nie było podstaw do takiej działalności, to były to działania złe. I tak samo wypowiedź Kopacz powinni ocenić politycy PO - uznał Gowin. - Jak dziś słucham pana Gowina, to mi ręce opadają - powiedział Nałęcz, odnosząc się do kolejnego wątku rozmowy, czyli przynależności politycznej Kopacz w latach 80. - Dlaczego pan wypomina, że pani premier nie była 33 lata temu w "Solidarności"? Ona była wtedy studentką, studenci nie zapisywali się wtedy do "S" - powiedział prezydencki doradca. - Sam Kaczyński mówił o Gierku jako patriocie, ale to były wybory. A on był wtedy na lekach przecież - dodał.
- Na marszu było dużo ludzi, widać czują związek z PiS. Marsz był spokojny i ładny, ale po co manipulować historią? PiS sugeruje, że ofiary stanu wojennego byłyby na tym marszu z nim, a tego nie wie! To coś jak próba zawłaszczenia katastrofy smoleńskiej, która była tragedią dla nas wszystkich - oceniła Nowacka. - Żeby móc śpiewać przy różnych okazjach "Jarosław, Polskę zbaw", trzeba przecież pokazać, że jest co zbawiać - podsumował dyskusję Zlechowski.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!
10 tys. Niemców przeciw "islamizacji Zachodu": "Niech wracają do siebie">>