- Ten marsz jest pochodem zwycięstwa, bo wygraliśmy te wybory. I nie chodzi o to, czy było to trzy czy pięć procent. Chodzi o to, że Polacy - a w szczególności młode pokolenie - pokazało, że chce zmian - tymi słowami lider PiS rozpoczął przemówienie kończące "Marsz w Obronie Demokracji i Wolności Mediów" pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego w Warszawie.
- W Polsce odradza się poczucie obywatelskości, duch obywatelski, który był zawsze zaprzeczeniem bierności i apatii oraz był gotowością do działania. Ten pochód jest pochodem obywatelskim tych, którzy chcą dobrej zmiany i zwycięstwa w walce z panoszącym się złem. Ale przede wszystkim to marsz tych, którzy chcą obronić najbardziej podstawowe prawo obywateli: wyłanianie władzy w drodze wyborów, do oceniania jej i odwoływania - przekonywał.
Kaczyński podkreślił, że to prawo daje obywatelom "kartka wyborcza, którą dziś chcą nam wyrwać". Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, że "rysuje się perspektywa zwycięstwa" tych wszystkich, którzy chcą w Polsce "władzy uczciwej i sprawiedliwej, która szanuje polską rację stanu".
- Ludzie boją się mówić między sobą prawdę, nawet o tym, o czym wszyscy wiedzą. Te wybory zostały sfałszowane - zaznaczył lider opozycji. Jak tłumaczył, fałszerstwem jest sytuacja, w której "władza wie, że rozwiązania prawne dotyczące wyborów są głęboko ułomne". Jego zdaniem władza ta odrzuciła propozycje zmian, a rząd rozpoczął "kampanię ukrywania faktu", jakim jest nieznany wynik wyborów. - To dzieje się z udziałem prezydenta i prezesów najważniejszych sądów - tłumaczył.
- Ta władza natychmiast rozpoczęła też kampanię medialną przeciwko tym wszystkim, którzy mówią, że doszło do fałszerstwa. Kampanię w stylu Urbana i z udziałem Urbana, która z całą pewnością przyniesie w polskich dziejach coś, co można określić tylko jednym słowem: hańba - przekonywał. Po tych słowach część zgromadzonych zaczęła skandować: "hańba, hańba".
Kaczyński przypomniał też, że prowadzone przez władze działania miały nie dopuścić do odbycia się marszu. Prezes PiS przekonywał, że poza obrażaniem i wykpiwaniem samej idei próbowano również podejmować "całkowicie bezprawne" administracyjne kroki, by zakazać pochodu.
- Nie udało się, nie dali i nie dadzą rady - przekonywał Kaczyński i zapowiedział, że jego ugrupowanie nie tylko będzie organizowało kolejne marsze, ale też zacznie zbierać podpisy pod projektem ustawy o "uczciwych wyborach".
- Przede wszystkim będziemy jednak pilnować przebiegu wyborów prezydenckich i parlamentarnych, ale także wyborów samorządowych. Jestem przekonany, że przyjdzie taki dzień, że zostaną powtórzone - mówił b. premier.
Na zakończenie swojego przemówienia Kaczyński przypomniał, że marsz został zorganizowany także w obronie wolności słowa i dziennikarzy. - Bez swobód, które posiada prasa, nie może funkcjonować demokracja i nie mogą być chronione nasze prawa. A podniesiono rękę właśnie na prawa dziennikarzy - podkreślił, nawiązując do sprawy dziennikarzy zatrzymanych podczas protestu w PKW.
Zdaniem prezesa PiS dziennikarzy aresztowano, żeby obywatele nie mogli dowiedzieć się prawdy o protestach przeciwko sfałszowaniu wyborów. - I kłamią, bezczelnie kłamią ci, którzy mówią, że to przypadek - podkreślił Kaczyński. - Ale to się nie uda. Zwyciężymy, i przyjdzie ta Polska, o której marzymy - oaza wolności w Europie i kraj równych Polaków - dodał. Na przeszkodzie w osiągnięciu tego celu ma jednak stać obecna władza, którą trzeba "zrzucić z pleców jak worek kamieni".
Po przemówieniu lidera opozycji uczestnicy zgromadzenia zaśpiewali hymn Polski.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!