Tzw. kilometrówki, czyli zwrot kosztów za podróżowanie w celach służbowych prywatnymi samochodami, to jeden z ulubionych tematów tabloidów w ostatnich dniach. Po "madryckim trio" na tapecie jest marszałek Sejmu Radosław Sikorski.
"Fakt" opisuje dziś w obszernym artykule wyniki swojego "śledztwa". Otóż dziennikarze sprawdzili najpierw stan licznika nissana Sikorskiego (dzięki stronie Historia Pojazdu), a potem u dilera tej marki. I dowiedzieli się, że na liczniku jego nissana qashqai jest niewiele ponad 30 tys. km. Jak wynika z dokumentów Sikorskiego, od 2010 roku wyjeździł 90 tys. km (i wziął zwrot za paliwo). Wniosek nasunął się więc sam - "Cud Sikorskiego" wyzłośliwia się gazeta.
Na reakcję polityka nie trzeba było długo czekać.
- Od 2007 posiadałem VW Phaeton, Jeep Liberty, Nissan Cashquai i VW Golf. Przebieg na VW Golf grubo ponad 100 000 km - napisał na Twitterze. Zapowiedział również złożenie pozwu.
Gazeta pisze również o volkswagenie Sikorskiego, ale powątpiewa, że polityk jeździłby starym autem, skoro ma w garażu nowszy.
Na publikację "Faktu" powoływali się dziś politycy PiS, którzy na konferencji prasowej, kolejnej już w tej sprawie , żądali odtajnienia dokumentów dot. podróży b. szefa MSZ. - Wzywamy pana marszałka Radosława Sikorskiego - a więc drugą osobę w państwie - by przedstawił informacje, by się wytłumaczył z tego, co podaje dzisiejsza gazeta, jakimi samochodem podróżował w celach służbowych, w jakich spotkaniach brał udział - oświadczył szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Błaszczak pytany o zapowiedź pozwu, odparł: - Jeśli będzie taki pozew (ze strony Sikorskiego - red.), to pewnie gazeta będzie odpowiadać, ale nam zależy na tym, by ten, który jest sędzią w sprawie posłów był bez skazy i okazuje się, że unika odpowiedzi na najprostsze pytania. Jeśli miał kilka samochodów - dobrze - to trzeba wykazać, że posługiwał się tymi samochodami.
Według szefa klubu PiS, w sprawie Sikorskiego należy zbadać dokumenty BOR, które - jak mówił - "są wciąż tajne, a nie powinny", a także zbadać kalendarz ówczesnego ministra spraw zagranicznych oraz dokumenty z biura posła. - Proste? Proste. Dlaczego to wszystko nie zostało opublikowane? - pytał Błaszczak.
Inny poseł PiS Bartosz Kownacki podkreślał, że poseł, który nie przejechał zadeklarowanych kilometrów, popełnia przestępstwo oszustwa określone w Kodeksie karnym.
"Fakt" nie jest pierwszą gazetą, która przygląda się kilometrówkom marszałka. Festiwal rozpoczął tygodnik "Wprost", który napisał na początku tygodnia, że Sikorski jeszcze jako minister spraw zagranicznych pobierał z Kancelarii Sejmu pieniądze jako zwrot kosztów za używanie prywatnych aut do poselskich wyjazdów.
Jak zaznacza tygodnik - działo się tak, choć jako szef MSZ miał do dyspozycji samochód służbowy i ochronę BOR. Sikorski, obecnie marszałek Sejmu, powiedział we wtorek, że wykorzystywał jedną trzecią limitu kilometrowego przeznaczonego na podróże krajowe posła.
Prawo i Sprawiedliwość domaga się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z "aferą Sikorskiego".